Stałam naprzeciw obcego ogiera. Leżał nieruchomo. Stracił przytomność. Wszędzie wokół było mnóstwo krwi. Widok krwi, był dla mnie nie do zniesienia. Nie bałam się go, ale budził we mnie wspomnienia, których wolałabym już nigdy więcej nie oglądać. Przypominał o przeszłości, którą bezpowrotnie utraciłam. Zanim ogier zemdlał, błagał mnie o pomoc... mnie... to rzadki przypadek. Nienawidzę w sobie tego, że nie potrafię przejść obojętnie obok kogoś, kto jest na granicy życia i śmierci. Od dzieciństwa jestem przeczulona na punkcie bezcelowej śmierci.
- Uratuję go... - powiedziałam cicho - Ale tylko tyle. Kiedy będzie w stanie sam przeżyć, odejdę. - co prawda męczy mnie oglądanie czyjejś bezsensownej śmierci, ale jego dalszy los mało mnie obchodzi. Mam serce z lodu. To się nie zmieniło i nigdy nie zmieni... Świat jest dla mnie obojętny, nic mnie nie obchodzi, nic mnie nie cieszy. Na moim pysku, od dawna nie gościł uśmiech. Użyłam swoich lodowych mocy by zatamować krwawienie. W tej sekundzie tylko tyle mogłam zrobić. Ostrożnie wzięłam ogiera na swój grzbiet i postanowiłam przenieść go do najbliższej jaskini. Nie miałam własnej, bo źle się czułam w takich miejscach. Znalazłam jakąś, niedaleko Mglistej Polany. Często tam przesiadywałam. Położyłam konia ostrożnie na ziemi i zajęłam się nim. Przez kilka dni pilnowałam jego ran i doglądałam go. Trzeciego dnia siedziałam przy wejściu do jaskini i wpatrywałam się w gęstą mgłę na polanie. Lubiłam takie dni. Kiedy nic się nie działo. Kiedy nikt mnie nie niepokoił. Nagle dotknęło mnie przeczucie. Odwróciłam powoli głowę w głąb jaskini. Zobaczyłam tam parę czarnych oczu, usilnie szukających moich własnych.
- Uratuję go... - powiedziałam cicho - Ale tylko tyle. Kiedy będzie w stanie sam przeżyć, odejdę. - co prawda męczy mnie oglądanie czyjejś bezsensownej śmierci, ale jego dalszy los mało mnie obchodzi. Mam serce z lodu. To się nie zmieniło i nigdy nie zmieni... Świat jest dla mnie obojętny, nic mnie nie obchodzi, nic mnie nie cieszy. Na moim pysku, od dawna nie gościł uśmiech. Użyłam swoich lodowych mocy by zatamować krwawienie. W tej sekundzie tylko tyle mogłam zrobić. Ostrożnie wzięłam ogiera na swój grzbiet i postanowiłam przenieść go do najbliższej jaskini. Nie miałam własnej, bo źle się czułam w takich miejscach. Znalazłam jakąś, niedaleko Mglistej Polany. Często tam przesiadywałam. Położyłam konia ostrożnie na ziemi i zajęłam się nim. Przez kilka dni pilnowałam jego ran i doglądałam go. Trzeciego dnia siedziałam przy wejściu do jaskini i wpatrywałam się w gęstą mgłę na polanie. Lubiłam takie dni. Kiedy nic się nie działo. Kiedy nikt mnie nie niepokoił. Nagle dotknęło mnie przeczucie. Odwróciłam powoli głowę w głąb jaskini. Zobaczyłam tam parę czarnych oczu, usilnie szukających moich własnych.
< Hunter? w końcu napisałam xD, takie dziwne cuś mi wyszło>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz