Na początku śliczna Snowflake miała zaprzeczyć, ale po chwili wahania przyznała mi rację i ruszyliśmy pewnie na poszukiwanie Havany. Dotąd szedłem tuż przy mojej towarzyszce, jednak teraz, kiedy niosła na swoim grzbiecie młodą człowieczą postać, kroczyłem na przedzie i to w znacznej odległości. Mimo wszystko bynajmniej nie darzyłem tego dziecka zaufaniem i jakoś wolałem trzymać się od niego na dystans. Było takie głośne, nieprzewidywalne i wydawało się niebezpieczne.
Po kilkunastu minutach żywego spaceru, dotarliśmy do Doliny Rozmów. Pod wyniosłym dębem dostrzegłem pasącą się niespiesznie naszą Alfę. Skierowaliśmy więc kroki w jej stronę.
- Witam - skłoniłem się jej nisko na powitanie. - Chcielibyśmy powiadomić Panią o pewnym ... Hmm ... Jak to nazwać ... Problemie - ozwałem się, po czym wskazałem łbem na grzbiet mojej prześlicznej przyjaciółki, gdzie dziwna, mała postać bawiła się jej grzywą.
< Havana? Snowflake?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz