-I czego się ryjesz cwaniaczku?- syknęła.
A wydawała się taka spokojna i grzeczna.
-Z ciebie- odpowiedziałem całkiem szczerze, oszczędzając jej szczegóły mojej wypowiedzi.
Och, ja taki litościwy...
Wstała z kwaśną miną, nic nie odpowiadając, ledwo utrzymując się na nogach po mocnym upadku. Chyba chwilowo ją zamroczyło, bo stanęła, a burak z jej pyska zniknął, a na jego miejsce wyszedł blady wyraz.
-Może ci pomóc?- zapytałem, widząc jak się chwieje na nogach.
-Nie, dziękuję- starała utrzymać się sztuczny ton głosu podziękowania.
-Oj słonko, nie denerwuj się tak- zaśmiałem się znów pod nosem, nie zważając na sprzeciw klaczy, pomogłem jej się utrzymać na nogach.
Pomimo jej widocznego zdenerwowania nie odepchnęła mnie.
-Łaski bez- odpowiedziała- Chcesz jeszcze raz strzała?- zagroziła, lecz jej słowa były mało przekonujące.
-Jeszcze ci kopytko opuchnie- podprowadziłem ją pod drzewo, o które się oparła, otwierając oczy, kierując wzrok na ziemię i mrugając swymi rzęsami.
-Martel jestem- przedstawiłem jej się bez żadnego zastanowienia czy ja to interesuje czy też nie.
Skierowała na mnie swój opanowany już po upadku wzrok i w milczeniu mi się przyglądała.
-Aaa tyyy?- zapytałem, przedłużając wypowiedź i chyląc głowę lekko na dół.
Catuś?
Wiem, że mnie kochasz C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz