sobota, 19 listopada 2016

Od Soleado CD. Kazury

Była chłodna, wietrzna i zimna noc. Obudziłem się w środku nocy w swojej jaskini. Od razu uderzyło mnie zimno otoczenia. Podniosłem się z ziemi, żeby rozgrzać mięśnie. Po jakiś dziesięciu minutach nie było mi już aż tak zimno jak przedtem. Wiedziałem że muszę rozpalić ognisko, gdyż inaczej albo zamarznę, albo się przeziębię, a medyk nie mógł sobie na coś takiego pozwolić! Wyszedłem z jak się okazało w miarę ciepłej jaskini w porównaniu z temperaturą na zewnątrz i ruszyłem po jakieś drewno na opał. Dobrze ze miałem jako swoje żywioły moc i magię! Dzięki nim mogłem bez problemu osuszyć drewno, które było mokre. W końcu znalazłem jakieś duże kawałki drewna. Uniosłem je za pomocą magii i teraz wisiały w powietrzu, lecz gdy już chciałem wracać, nagle poczułem uderzenie w mój lewy bok.
Drewno spadło z powrotem na ziemię a ja zacząłem się rozglądać, co bądź kto, we mnie uderzył. Po chwili zobaczyłem klacz. Nie mogłem rozpoznać jej maści, gdyż strasznie lało.W końcu spojrzała na mnie i jakby była z lekka zdziwiona moja obecnością.
- Przepraszam! Jestem Kazura. - przedstawiła się lekko speszona.
- Soleado. - odparłem na to spokojnie.
- Soleado, mógłbyś mi jakoś pomóc? W mojej jaskini zrobiła się mała powódź, przez dziurę. Sama nie dam rady tego ogarnąć. - opowiedziała ze smutkiem w głosie. 
W duchu westchnąłem lecz nie zamierzałem odwrócić się od klaczy i odejść. Potrzebowała pomocy! Ponadto nie miała gdzie się schronić... A pogoda była nieciekawa.
- Jeśli mogę ci pomóc, to spróbuję! Najpierw muszę zobaczyć szkody na własne oczy. - powiedziałem spokojnie. Klacz tylko kiwnęła głową i obróciła się i ruszyła przed siebie. Ja natomiast ponownie uniosłem drewno, które wcześniej mi upadło i ruszyłem za klaczą. 
Po dotarciu na miejsce oceniłem szkody. Były dość duże! Jaskinię uszkodziło ogromne drzewo, które poprzedniej nocy zawaliło się na jaskinię i to spowodowało, że zrobiła się dziura. 
- Przyznam, że nie za dobrze to wygląda - przyznałem.
- Myślisz, że o tym nie wiem? W dodatku w jaskini mam powódź! - dodała z lekka zła i zmęczona.
Nie przejąłem się specjalnie jej narzekaniami. Stanąłem na przeciwko jaskini i użyłem magii oraz mocy jednocześnie. Po chwili wokoło jaskini pojawiły się dwie duże kule, które lśniły tak jasnym blaskiem, że aż oślepiało.
Zaczęły coraz szybciej robić kółka wokoło jaskini a ich blask stawał się coraz jaśniejszy i jaśniejszy, aż w końcu nic nie było widać.Zamknąłem oczy i się skupiłem. Wyobraziłem sobie jaskinię Kazury, która była "w jednym kawałku", nie uszkodzona. Później pozbyłem się całej wody z jej jaskini i ja osuszyłem. Wymagało to ode mnie bardzo dużo wysiłku! Moje moce pochłaniały mnóstwo energii! Nagle wyszedłem z transu, a jasne światło całkowicie zniknęło... Jaskinia była "naprawiona" i gotowa do ponownego zamieszkania. Lekko dyszałem ze zmęczenia. Para leciała mi z ust lecz byłem zadowolony, że jakoś pomogłem klaczy. Odwróciłem się do niej i powiedziałem:
- Proszę! Teraz powinno być dobrze! - powiedziałem z lekka zmęczony.
 
< Kazura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz