sobota, 12 listopada 2016

Od Averse Emerald Rain CD Karino

Karino postanowił udać się już w stronę swojej jaskini. Ja również to uczyniłam, powoli i spokojnie, aby już na dziś nie nadwyrężać nóg. Po drodze wpatrywałam się w piękne rozgwieżdżone niebo, ale długo to nie trwało, gdyż jego widok po momencie zasłoniły mi gęstsze już drzewa w samym środku Jesiennej Alei. Teraz patrzyłam na miękką warstwę liści, które przesuwałam kopytami z każdym krokiem. Nie byłam jeszcze blisko swojej jaskini, a zrobiło się bardzo zimno. Zadrżałam, bo uczucie chłodu nie dawało mi spokoju przez dłuższą chwilę. Poczęłam przyspieszać zmagając się z bólem, coraz to mniejszym, lecz jednak nadal dość mocno odczuwalnym. 'Zimno na pewno dobrze nie wpłynie na moje nogi' - pomyślałam. Już powoli drętwiały i coraz ciężej było mi nimi ruszać, ale to działało przynajmniej jak znieczulenie. Udałam się bardzo wolnym galopem, ciągnąc niemal nogi za sobą i balansując z ciężkością smukłym ciałem. W pewnym momencie potknęłam się o własne kończyny i upadłam. Na szczęście nie było szans abym zrobiła sobie coś upadając na niemal o puchowych właściwościach warstwę kolorowych liści. Podniosłam się z trudem, ale zarazem szybko i gwałtownie. Byłam już w pobliżu mieszkania. Jeszcze kilka kroków i moim oczom ukazała się jedna z medyczek, której jeszcze nie znałam. Pilnie potrzebowała leków, więc krzyknęła tylko, że musi zabrać ten flakon, który przygotowałam dziś w południe i popędziła do jaskini medyków. Ja wreszcie dotarłam do jaskini. Rozpaliłam nowy ogień, rozgrzałam się naparem z wody i rumianku. Po chwili wszystko już było dobrze i postanowiłam zasnąć. Byłam bardzo zmęczona, a jutro nad ranem miałam zrobić jeszcze kilka leków dla medyków i mikstur dla szamanów. Po chwili bezczynnego leżenia z zamkniętymi  oczyma i rozmyślania nad bezsensownymi sprawami udało mi się zasnąć.

***
Zastał mnie biały świt. Pora w sam raz na chodzenie po terenach i zrywanie najlepszych kwiatów i roślin na mikstury, czy leki. Wzięłam wiklinowy kosz i po kilku godzinach zbierania najróżniejszych składników na te medyczne mieszaniny wróciłam do jaskini. Położyłam ostrożnie na kamiennym stołku kosz i spojrzałam na moją listę:

Dla medyków:
- witaminy na odporność
- napar przeciwgorączkowy
- maść lecznicza potrzebna podczas schorzeń kopyt
- syrop na katar
- maść rozgrzewająca
Dla szamanów:
- kadzidło goździkowe używane podczas ważniejszych ceremonii
- kadzidło miętowe, częściowo lecznicze, ale oprócz tego daje ładny zapach podczas modłów
- zapach czarów w butelce z magicznych kwiatów

Roboty było dość dużo. Zajęłam się tym wszystkim i nagle zobaczyłam tą samą klacz - medyczkę, co wczoraj. Moje myśli były niespokojne. Spojrzałam na karą klacz i odezwałam się:
- Jak ci na imię? Ja jestem Averse Emerald Rain...
Mruknęłam ze zniecierpliwieniem.
- Agrikola.
Powiedziała szybko i niechętnie.
- Co się stało z Vendelą? Zawsze to ona tu przychodziła...
Przeszłam do sedna sprawy. Tylko to mnie niepokoiło, chociaż obojętne mi było, kto przychodzi po leki.
- Jest w ciąży. Przyszłam tu już po leki, ale widzę że dopiero się za nie zabierasz. Przyjdę więc potem.
Odeszła bez słowa, a ja wzięłam się do robienia leków. Po kilku godzinach wszystko było gotowe. Agrikola przejęła flakony, zrobił to też jeden z szamanów. Później wpadł do mnie Karino.
- Hej!
Krzyknął z uśmiechem stając przed moja jaskinią.
- Cześć, wejdź proszę.
Zaprosiłam go miłym gestem do jaskini.
- Widzę, że jesteś zmęczona - pracowałaś?
Zmartwił się ogier.
- Tak. - westchnęłam - Karino, opowiesz mi o swojej przeszłości? Jakieś przeżycia, partnerki, nienawiść? Muszę cię lepiej poznać...


<Karino?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz