Kiedy rozgościłam się w swoim nowym lokum poczułam dopiero lekkie zmęczenie. Mimo to wyszłam z jaskini. Musiałam wymyślić z czego zrobić sobie miękkie posłanie. Nic mi nie przychodziło do głowy. Wspięłam się na górę znalazłam kilka gałęzi z liśćmi i przytargałam je. Otrząsnęłam potem przyklepałam je dużą ilością pisaku i na ten piasek znowu liście i kolejna warstwa piasku, a potem liści i po ponad godzinie posłanie było gotowe.
Dorzuciłam gałęzi do ogniska i położyłam się, po czym zasnęłam.
***ranek***
Wstałam i dorzuciłam trochę do ogniska. Po czym poszłam skubać trawę na pobliskiej leśnej polanie. Gdy nieco się najadłam poszłam szukać klaczy imieniem Avatarii. Miałam smutną nowinę dla niej. Gdy dotarłam była razem z jakimś karym ogierem. Oczywiście nie poznała mnie. Gdy przekazałam wiadomość o śmierci jej brata rozpłakała się i była na mnie wściekła, gdyż jego ostatnie słowa bardzo ją musiały zranić.
Donatello który się nią opiekował wyprosił mnie więc wyszłam i znowu skubałam trawę na polanie. Spokojny samotny poranek przeinaczał się na południe. Gdy spacerowałam po okolicy trafiłam na Castelana.
-Hej ... -powiedziałam uśmiechnięta.
-Hej ... jak tam w nowym domu ?
-Dobrze .. właśnie idę poszukiwać przygód.
-Aż taka nuda ?-spytał
-Samej? Ogromna ..
<Castelan>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz