niedziela, 27 listopada 2016

Od Rossy

Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, wszystko przemijało… Bardzo szybko. Nie sądziłam, że już tyle czasu minęło od momentu, kiedy tutaj przybyłam. Nie wiedziałam, co mam myśleć o tym wszystkim, co dzieje się na tutejszych terenach. Nowi członkowie, nowe znajomości, czy jakoś tak, no nie? Cieszyłam się, że stado się rozrasta. To ma dobry wpływ na nas wszystkich. Można było poznać wiele typów osobowości, ale nie tylko. Wiele atutów się dzieje, a tym samym ma dobry wpływ na przyszłość tego miejsca.
Dzisiaj obudziłam się dosyć wcześnie, jak to na mnie bywało. Ostatnimi czasy ciągle bywam poza miejscem, w którym dane jest mi mieszkać. Moje noce polegają na tym, czego dotyczy moje stanowisko, ewentualnie nie mam zamiaru wracać do jaskini, gdyż nocne przechadzki wydają się o wiele ciekawsze, a Qerido, wątpię, aby cały czas chciał to robić, kiedy jest dopiero co wybudzany, w dodatku w środku nocy. Tym samym doprowadziłam do tego, że coraz mniej czasu spędzam z partnerem. Mam jednakże cichą nadzieję, iż nie ma mi tego za złe. Ai. Powinnam z nim o tym porozmawiać, ale to później. Czyli wtedy, gdy go spotkam, co trudne nie jest do uczynienia.
Cicho westchnęłam, powoli podnosząc się z ziemi, na której spałam. Oczywiście dzisiejszej nocy wróciłam do wspólnej jaskini, mojej i ukochanego. Spoglądałam na wszystko, co tutaj się znajdowało, i szczerze mogłam przyznać - mało tutaj się zmieniło. Nie wiedziałam tylko, gdzie wywiało ciemnego ogiera, z którym dane było mi tu mieszkać. Może kłusuje po polach. Choć pewności nie mam, ale z doświadczenia wiem, że uwielbia to robić. Nie można zapominać, że jest on dużym źrebakiem, bądź co bądź, ale pod tym względem nie da się go zmienić. Nawet jeśli by się próbowało, to się nie uda.
Opuściłam miejsce, kierując się na krótki spacer. Nigdzie mi się nie śpieszyło, jedynie szłam przed siebie. Tereny znałam, więc czego miałam się obawiać? Zgubić się nie zgubię. Strachu nie mam, aby w samotności chodzić po miejscach, które znałam już bardzo dobrze. Patrzyłam na ziemię, po której stąpałam, jednak już po chwili uniosłam głowę ku górze. Nie chciałam na nikogo wpaść, ani na drzewo. Niestety, ale u mnie często takie zjawisko się przejawiało, co do najmilszych w świecie nie należało. W pewnym momencie dotarłam nad wodę, gdzie było pełno członków stada. Tym samym uśmiechnęłam się, widząc wśród nich wszystkich - źrebaki. Ah. Sama chciałabym zostać matką, co w najbliższym czasie pewnie się nie stanie.
Podeszłam nieco bliżej, chcąc znaleźć się tuż przy samym źródle, dzięki któremu można było się napoić. Niestety, ta chwila jak szybko nadeszła, tak szybko odeszła, gdyż zostałam pchnięta w bok, prawie upadając na ziemię, czego uniknęłam w ostatniej chwili. Cicho mruknęłam, obdarowując nieznanego mi członka stada wzrokiem, którym zapewne bym udusiła, gdybym tylko miała jak, a nie mam takowej możliwości.


Ktokolwiek?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz