By dostać się na moje bagna musiałam, przejść przez wodospad dusz, za którym nie przepadałam. Spokojne i miłe miejsce, dobre na przemyślenia. Nie zaprzeczam. Ale wiadomo jednak, że jest to miejsce pobytu błąkających się dusz na całe moje szczęście, pozytywnych. A na moje nieszczęście rozpoznających mnie jako Widzącą. Wyczuwały mnie, kłębiły i szeptały, nie spuszczając ze mnie wzroku. Wiedząc, że kusi ich moja obecność, byłam przygaszona i smutna.
"Przemijające życie jest naszą największą bolączką" - pomyślałam, przyspieszając kroku chcąc jak najszybciej uwolnić się od tej atmosfery i nie dawać widmom złudnych nadziei. Przez moje zdezorientowanie nie zauważyłam zbliżającego się do mnie konia, który wpadła na mnie kiedy byłam pogrążona w myślach. Udało mi się szybko złapać równowagę i nie wpaść do wody. Osoba, której najpierw na pysku malowało się zdziwienie szybko się otrząsnęła a po chwili powiedziała
-Przepraszam, nie zauważyłem Cię.- po czym szybko dodał - Na imię mi Kita Homasz i przybyłem tu z Kolorado w celu odnalezienia stada, do którego mógłbym się przyłączyć.
Pierwsze co zwróciło moją uwagę było jego imię, nie byłam znawczynią innych plemion a tym bardziej z Kolorado, ale widocznie miało ono coś z nimi wspólnego, charakterystyczna była też jego budowa. Przez chwilę stałam dalej osłupiała wpatrując się w ogiera , ale szybko się opanowałam widząc oczekiwanie na pysku Kity.
- Więc moim zdaniem dotarłeś w dobre miejsce, choć to wszystko zależy od alfy - powiedziałam beznamiętnie, nadal będąc z lekka zdezorientowaną, a to wszystko przez ten głupi wodospad.
Ogier jak by się ożywił i odpowiedział rozentuzjazmowany lekko podrygując na nogach
- Tak?! Super. Ale myślisz, ze nie będzie miała nic przeciwko? Wiesz szukam jakiegoś stada od bardzo dawna - po tych słowach zmarkotniał i spoważniał, zatrzymując się - cóż myślisz, że możesz mnie do niej zaprowadzić?
Głupie duchy! Prze moje stanie w jednym miejscu zgromadziło się ich jeszcze więcej, a na głowę zwalił mi się jeszcze ten indiański ogier, którego na prawdę z całych sił starałam się słuchać. Widząc okazję na szybki sposób pozbycia się chociaż jednego problemu powiedziałam do Kity.
- Mogła bym cie zaprowadzić - szepty były coraz bliżej, a Homasz zaczął patrzeć na mnie ciekawskim wzrokiem - i tak mam po drodze do mojej jaskini, choć za mną.
Po tych słowach szybko odwróciłam się w stronę ścieżki prowadzącej do miejsca centralnego w stadzie. Za sobą słyszałam lekki chód konia, podążającego za mną. Po kilku krokach Kita zrównał się ze mną i zaczepił
- Mogę wiedzieć jak ci na imię? Chciał bym jednak zwracać się do ciebie po imieniu. A i jeszcze na prawdę sądzisz, że alfa będzie miała coś przeciwko? - stwierdził z lekka podekscytowany, widać naprawdę cieszy się z perspektywy dołączenia.
Parsknęłam, przeklinając w duchu mój pech do znajdowanie się w złym miejscu o złej porze. Byłam na niego skazana. Ale cóż przecież, stado powinno się rozrastać a głupim zachowaniem nic nie zyskam.
- Noaide - parsknęłam chłodno - A co do alfy, nie bój się nie powinna mieć nic przeciwko
< Kita Homasz? Nie wiem czy odmieniłam dobrze twoje imię.>
Jest Ok.
OdpowiedzUsuń