------
Przyznam, dość długo szukałam. Zdążyłam już stracić nadzieję, że kogoś tu znajdę. Wyglądało na to, że wszyscy zaszyli się w swoich jaskiniach. Ach, też bym tak chciała zrobić...
Byłam zmęczona. Ostatniej nocy niewiele spałam. Śnił mi się mój ojciec, śniło mi się to wszystko. Jak zwykle obudziłam się przerażona. Gdy następnym razem zasnelam było już rano.
Przymknęłam oczy. Znam dobrze te tereny, mogę sobie na to pozwolić.
W końcu walnęłam chyba w drzewo. Otwieram oczy. Nie, to jakiś koń. Zarumieniłam się. Zawsze tak robię, gdy na kogoś wpadnę. Przyjrzałam się ogierowi. Miał maść kasztanowatą, na pysku dostrzegłam białą strzałkę. Wyglądał na silnego. Dlatego właśnie jego postanowiłam poprosić o pomoc.
- Przepraszam. - odezwalam się, bo w końcu na niego wpadłam - Jestem Kazura. - przedstawiłam się jeszcze.
- Soleado. - odparł na to. Ładne, melodyjne imię. Łatwe do zapamiętania.
- Soleado, mógłbyś mi jakoś pomóc? W mojej jaskini zrobiła się mała powódź, przez dziurę. Sama nie dam rady tego ogarnąć. - opowiedziałam ze smutkiem w głosie.
Soleado, dokończysz?
(Nareszcie wracam!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz