Pod moimi nogami zaplątał się South, który spowodował miłe uczucie ciepła, lecz tylko chwilowe. Bo po chwili uniósł się w górę, powodując poruszenie się liści.
Bacznie obserwowałem każdy ruch skarego ogiera, który niezwykle czujnie pracował nad czymś widocznie pilnym dla swojego dowódcy. Havana ucieszy się z takiego wywiadu.
Za pomocą żywiołu, bezszelestnie dostałem się na drugą stronę aby bardziej widzieć poczynania obserwowanego. W tym samym momencie usłyszałem głos za sobą.
-Qerido... wracaj, natychmiast- Contesimo zrobił krok do tyłu, wskazując Royal`owi drogę wycofania.
-Chwila, daj mi chwilę- szepnąłem, robiąc kolejne kroki do przodu.
-Zbliżają się, nie zdążysz- gniadosz odwrócił się, wypatrując uważnie.
-Idźcie na skraj lasu. Dołączę do was...
-Nie ma mowy- ogier przerwał mi, lecz w tym samym momencie Royal dał sygnał odwrotu.
Wykorzystałem sytuację i odszedłem od znajomych, znikając tym samym z ich pola widzenia.
Do skarego podeszło kilka koni z tym samym lub bardzo podobnym znakiem na prawej łopatce. Zaczęli o czymś rozmawiać. To sprawiło, że rozsądek przegrał z ciekawością. Zbliżyłem się i to był mój błąd. Pierwszy raz popełniłem takie głupstwo w całej karierze. Co się z tobą dzieje Qerido?
Konie uniosły głowę, a obok mnie w jednej chwili pojawił się jeden z nich. Zrobiłem kilka kroków do tyłu. Nie opłacało mi się rzucać żadnych mocy, ponieważ nie zdążyłbym uciec. A w walce nie miałem szans. Inni szpiedzy byli daleko.
Zebrałem siły i ruszyłem galopem.
Słyszałem jak kopyta uderzają ciężko za mną o ziemię. Musiałem dobiec do granicy terenów, gdzie oni nie mają prawa się zbliżyć, a tym bardziej przekroczyć. Przynajmniej mam taką nadzieję.
-Qerido!- usłyszałem znajomy krzyk.
Moje kopyta zaryły w ziemię. Odwróciłem głowę i zobaczyłem Rossę.
-Uciekaj!- krzyknąłem, lecz w tym samym momencie zobaczyłem jak siwy ogier pojawia się obok niej. Na jego pysku nie wyrysował się żaden wyraz. Mina była kamienna, jakby groziła mi. Spojrzałem mu głęboko w oczy, gdy wraz z moją partnerką podszedł o kilka kroków bliżej. Pozostali już dobiegli i stanęli po mojej prawej. Kątem oka widziałem, że było ich około czterech, bardzo możliwe że piąty był za mną. Dodając jeszcze siwka, razem sześciu. Uniosłem wyżej głowę, dając tym samym znak, że nie ruszę się z miejsca.
Do cholery. Co Rossa tu robi? Powinna być na terenach stada, a nie tutaj! Czemu inni szpiedzy jej nie powiedzieli!?
Rossa?
A tak miałam ochotę napisać :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz