Przytuliłam się lekko do ogiera,potrzebowałam poczuć przez chwilę ciepło
innego konia. Powoli zaczynałam mu ufać,żyć samemu jest trudno dlatego
dobre jest z kimś się podzielić swoimi bolesnymi doświadczeniami.
Czułam,ze zmęczenie bierze górę więc nie walczyłam z nim tylko poddałam
mu się szybko. Rankiem kiedy się obudziłam wyspana uniosłam głowę. Byłam
przykryta ciepła kołdrą z liści a mój nowy druh,towarzysz .. kolega
właśnie wszedł do jaskini.
-Widzę,ze już nie spisz
-Właśnie się obudziłam
Ogier przyniósł nam kilka jabłek na śniadanie.
-Jaka jest pogoda ?
-Niezbyt przyjemnie wilgotno i zimno
Dołożył kilka drewek do rozpalonego ogniska ,zjadłam swoją część jabłek
po czym całkiem wstałam na wszystkie cztery nogi. Odczuwałam ból ale
było o niebo lepiej niż wczoraj uśmiechnęłam się patrząc na ogiera.
-Dam rade iść o własnych siłach dzisiaj
-To dobrze przeczekamy aż pogoda się poprawi i ruszamy. Chwile
nacieszyliśmy się ciepłem z ogniska po czym ruszyliśmy szukać stada. W
środku lasu był paśnik dla saren ale cóż skorzystaliśmy jedząc siano.
-Jak myślisz idziemy w dobrą stronę ?
-Szczerze sam nie wiem ..
-Oby to stado było niedaleko jest ono naszym wspólnym celem teraz-uśmiechnęłam się.
Zaczynałam czuć się oraz pewniej w jego towarzystwie i przestałam się go bać,czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie ..
<Donatello>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz