Podróżowałam na północ gnana tylko mi znanymi siłami, nauczyłam się na nich polegać przez te wszystkie lata, traktowałam ich niemalże jak przyjaciół. Czułam lekki wiatr w grzywie i zapachy jesieni unoszące się w powietrzu. Obok mnie w spokoju pląsały sobie duszki kwiatów i trawy chichocząc co jakiś czas do sobie tylko znanym osobą, co jakiś czas były podwiewane przez chytre Wietrzaki, mające ucieche z krótkich pisków frustracji. Od opuszczenia ostatniego stada minęło kilka tygodni, nie było tam źle, alfa jak i członkowie stada byli bardzo mili, choć może zachowywali się ciut zbyt nachalnie kiedy postanowiłam odejść, ale przecież nic nie mogłam zrobić, znowu zaczeli robić sie niespokojni. W oddali widziałam linie drzew "Następny las, miejmy nadzieję, że przyjemniejszy od ostatniego" - pomyślałam i wróciłam myślami do ostatniej ucieczki przed kilkoma wilkami, dostałam dreszczy na samą myśl i dziękowałam bogą za obecność bardzo złośliwego ducha bagien. Inaczej już bym mogła nie żyć. W koronie drzew słyszałam i widziałam poćwierkujące ptaki, nie zwróciłabym na to zbyt dużej uwagi, ale coś okropnie ciągnęło mnie do tego lasu. Nauczyłam się nie lekceważyć moich towarzyszy, nie tylko są pomocni ale również potrafią się gniewać będąc ignorowani. Pod kłusowałam lekko na spotkanie z tym dziwnym lasem, ale również zaczął przeszkadzać mi wiatr a za linią drzew na pewno będzie nie wyczuwalny. Parsknęłam, po wejściu do lasu, jestem lekko zbulwersowana, nie wiem czemu po prostu mnie naszło, denerwuje się. W tym momencie do moich nozdrzy dotarł zapach koni, nowe stado?
"prrrrawooo" usłyszałam szept, tak jak mi podpowiedziały zwróciłam łeb we wskazaną stronę. Kilknaście metrów ode mnie między gąszczem drzew stał koń.
"Mam nadzieję, że to stado nie będzie uwarzało mnie za intruza" - pomyślałam, dalej wpatrując się w nieznajomego.
"Ktoś?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz