Byłem zdumiony tym, jak wiele koni dołącza do tego stada i to w tak krótkim czasie! Sakura to kolejna klacz w ciągu paru dni, ja sam też ledwie zdążyłem dołączyć.
Castelana spotkałem dziś rano, a ponieważ zaczął on rozmowę, nie umiałem się wykręcić, ale to bardzo dobrze - Castello okazał się być znakomitym partnerem do rozmowy, a ja cieszyłem się, że się pojawił - sam nigdy nie zacząłbym pierwszy a on wyglądał na bardzo rozmownego.
Całkiem niedawno natknęliśmy się na Black Angel'a. Kary ogier mówił coś szeptem do Casa, w co wolałem nie ingerować.
Kiedy na horyznocie pojawiła się kolejna kara sylwetka, Castelan zawołał:
- Baccardi, mam do ciebie sprawę, podejdź na chwilę!
Baccardi zmarszczył brwi, zacisnął szczękę i - z niechęcią wypisaną na pysku - podszedł bez słowa. Nie zdążyli jednak się rozmówić, zresztą kary i tak nie wyglądał na takiego, co chciałby cokolwiek mówić, kiedy na polane wbiegła kasztanowata klacz.
-...W sumie moglibyście się przedstawić - zasugerowała.
- Castelan.
- Black Angel - mruknął chłodno kary ogier.
- A ja Lucario - odpowiedziałem po chwili, gdyż Baccardi milczał wbijając w ziemię pełen złości wzrok.
Kiedy doszło do pytania, który z nas mógłby zaprowadzić ją do przywódczyni, w dużym skrócie ujmując padło na mnie.
- Niezbyt orientuje się w terenach...- mruknąłem.
- Niestety, każdy z nas ma obowiązki.
Westchnąłem i dałem znać klaczy, aby poszła za mną. Nie chciałem, aby przeze mnie niepotrzebnie błądziła po terenach, dlatego już po paru krokach wyjaśniłem jej, że też niedawno dołączyłem i do alfy oczywiście bardzo chętnie ją zaprowadzę, ale po drodze możemy trochę pobłądzić.
< Sakura? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz