Jej historia była ciekawa i jak u większości, smutna. Widać było, że podczas opowiadania bardzo to przeżywała. To się stało niedawno, więc czemu się dziwić. Słuchałem jej uważnie, bo widziałem, że to w pewien sposób pomaga. Gdy skończyła jej wzrok podniósł się w górę i spojrzała na mnie oczekując na odpowiedź.
Do końca nie wiedziałem co powiedzieć. W głowie zacząłem sobie układać jakieś zdanie.
-Musiało być strasznie- przyznałem- Ale tutaj nic ci nie grozi. Nasi strażnicy nie pozwolą nikomu z poza stada przejść przez granicę. Nawet jeśli mu się wydaje, że nikt go nie obserwuje. Tak na prawdę nadal znajduje się pod czujnym okiem wypatrujących. Można zacząć normalne życie- jakkolwiek to znaczyło.
Klacz uśmiechnęła się jakby w podziękowaniu. Odwzajemniłem to.
-Popatrz. Jesteśmy- wskazałem głową dolinę, gdzie znajdowało się większość koni. W tym alfa.
Zwróciłem wzrok na Rizetsu. Wydawała się jakby mniej śmiała i speszona.
-Ej. Nie ma się czym przejmować- pocieszyłem ją, po czym przyspieszyłem do kłusa, zachęcając ją. Po chwili znaleźliśmy się tuż u boku Havany. Alfa jakby czytała w myślach i od razu przeszła do rzeczy. Wszystko było załatwione.
-Qerido, pamiętaj o zmianie- kasztanka posłała mi wymowne spojrzenie, na które odpowiedziałem niewinnym uśmiechem i zwróciłem się do Rizetsu.
-Czas na posiłek. Chodź, pokażę ci to miejsce, gdzie mieliśmy iść. Mglista Polana to coś wspaniałego.
Rizetsu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz