Stałam tuż przy siwym ogierze, który dokładnie wpatrywał się
w resztę ze stada. Spoglądałam w kierunku partnera, nie wiedząc, co powinnam
uczynić. Wiedziałam tylko jedno, jeśli będę chciała odejść od niego chociażby
na kilka kroków, dobrze to się nie może skończyć.
W sumie, nie wiedziałem kiedy znalazłam się w miejscu, w
którym teraz stoję. To się stało tak niespodziewanie. Owszem, nie mam takiego
stanowiska jak Qerido. Było ono całkiem inne – byłam strażniczką. Doskonale
zdawałam sobie sprawę z powagi sytuacji w jakiej się znalazłam. To, że narażałam
samą siebie, to było nic w porównaniu do narażania innych członków stada.
Leniwie pokręciłam głową, zaczynając kopytem kopać w ziemi, a raczej coś na
niej skrobać. Były to bliżej nieokreślone wzory, których nie byłam w stanie
odgadnąć. Jedna wielka niewiadoma.
Uniosłam wzrok na „towarzystwo” w jakim się znajdowałam. A
mogłam nie iść w tym kierunku, a całkowicie gdzie indziej, tak jak mi wskazali
inni, ale nie. Musiałam iść właśnie tutaj
i jest, jak jest. Cicho prychnęłam, zwracając na siebie uwagę osobnika
stojącego tuż przy mnie. Nic jednak nie powiedział, a gestem głowy wskazał na
ciemniejszą część, gdzie nie chciałam ruszyć. Nie zareagowałam na to, co
uczynił, kiedy tylko szturchnął mnie o wiele mocniej. Niestety, ale już po
chwili zostałam wręcz zmuszona tam ruszyć. Odwracałam się, aby móc patrzeć na
Qerida i całą resztę.
Trzeba było trzymać
się całkiem innego kierunku.
Przeszło przez moją myśl, na co pokręciłam zrezygnowana
głową. Nie miałam zamiaru się śpieszyć. Całkowicie podobnie było z nim. Szedł tuż za mną, jakby wiedział,
że mam zamiar zniknąć mu z pola widzenia.
Przecież jest jeszcze
droga przede mną i skróty, więc… Czemu nie?
I nim się „towarzysz” zorientował, ja zerwałam się do biegu,
aby móc wrócić tam, gdzie chciałam – do stada, do Qerida. Niestety, wszystko
było pisane inaczej, bo nim się zorientowałam, wpadłam na większego ogiera,
którym nie okazał się mój partner. Zrobiłam kilka kroków w tył, gdzie
napotkałam przeszkodzę – drzewo. Oh losie, ale Ty mnie nienawidzisz. Wszystko
robisz na przekrój mojej osobie. Cóż za zabawa.
Patrzyłam przez chwilę sylwetkę nieznajomego, aż w końcu ten
zrobił kilka kroków naprzód. Wiedziałam, że powinnam uciec stamtąd najszybciej,
jak się dało, co miałam zamiar ponowić, ale tym razem wybierając lepszą opcję
niż bieg przed siebie. Dlatego też odsunęłam się w bok, wybiegając naprzód. Nie
biegłam tak, jak wtedy przez kilkanaście sekund. Tym razem wybrałam opcję
ciągłej zmiany kierunków. Wymijałam wszystko, co znajdowało się na drodze.
Kierowałam się tak, aby tym razem tak łatwo nie dać się złapać, co nie będzie
łatwe, bo nie wiedziałam, gdzie się dokładnie znajdowałam. Ciemność to było
jedyne, co widziałam. Nic poza tym.
Qerido? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz