Dziwne, że chce mnie wysłuchać... Szczególnie, że nie ma czego. Ot tak. Historia jakich wiele. Pomyłka.
Ale spróbuję.
- Na wstępie zaznaczam, że nie uważam się z powodu mojego zmartwienia za kogoś kto przeżył. Po prostu jest to coś, co nie daje mi spokoju i jest w mojej pamięci - mówię stanowczo
Klacz kiwa głową.
Jak ona doskonale ukrywa emocje... Jej pysk nie wyraża żadnych emocji. Z tego wyrazu można wyczytać tylko "Nie - zbliżaj - się - do - mnie".
A jednak się zbliżyłem.
- Już kiedyś byłem w tym stadzie. Dołączyłem tam po ucieczce od ludzi, którzy zabrali mnie z wolności w czasach źrebięcych. Zostałem doceniony przez alfy i stałem się Gammą. Wyższe stanowisko i nagle wszyscy chcieli się ze mną zadawać. Mianem przyjaciela mógłbym nazwać tylko jednego konia Pewnego dnia do stada przybyła pewna klacz. Nazywała się Scolle. Bardzo szybko się w sobie zakochaliśmy. Za szybko, by mogło to trwać wiecznie. Zostaliśmy parą. Po pewnym czasie urodziły nam się źrebaki - klaczka i ogierek. Gdy dorosły Scolle odsunęła się ode mnie. Ja miałem nieco więcej obowiązków. Pewnego dnia stwierdziła, że nie interesuje się nią i że cały nasz związek to fikcja. Potem wyzywała, że jestem śmieciem, że w sumie mnie nie kochała. Potem odeszła ze stada z córką. Ja zostałem i... - biorę oddech, bo zaczyna mi brakować tchu - Załamałem się. Odszedłem ze stada. Byłem już na skraju życia i śmierci gdy uratowała mnie pewna wilczyca. Zresztą też tu mieszka. Wróciłem do stada. Ale praktycznie każdy teren stada kojarzy mi się z byłą partnerką i bólem jaki mi zadała. Chociaż miała rację - zbudowaliśmy przyjaźń i udawaliśmy, że to miłość. Ale mimo to, co było boli. - kończę opowieść
Po chwili orientuję się, że opowiedziałem jej całą historię.
Sode No Shirayuki? ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz