Stoję. Patrzę w grupkę koni przede mną.
Na moje stado. Kolejne miejsce gdzie spotka mnie tylko ból. Jestem niczym. Moje życie a dokładniej pasmo niekończącej się udręki było z góry zaplanowane. Ktoś tam na górze miał specyficzne poczucie humoru.
Nie mam nic. Kiedyś myślałam, że życie jest piękne. Grubo się myliłam.
Dwie śmierci i tamto odrzucenie. W końcu umarłam też ja. Nie ma we mnie tej uśmiechniętej klaczki.
Dlaczego się powstrzymuję...?
Bo dołączyłam do stada. Bo jestem tu strażniczką. Bo oni na mnie liczą.
Dlaczego tu dołączyłam?
Nie wiem. Akt desperacji. Bo idzie zima.
Kolejna zima.
Przecież nic się nie zmieni. Będę nadal pamiętała.
Pamięć to cichy zabójca.
Nie dostrzegłam nawet jak jeden z koni do mnie podszedł. Dopiero po chwili gdy usłyszałam chrząknięcie. Powoli odwróciłam się w stronę z której dobiegło.
Gniady ogier o białych odmianach na pysku przyglądał mi się badawczo. Poczułam się niezręcznie. Czekałam na rozwój wydarzeń z podejściem "Nic nie mówić".
Fikander, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz