Spojrzałam na klacz jak na wariatkę. Konie obok mnie zaczęły przyglądać się ze zdziwieniem.
- Zaczekaj no... - rzucam za nią a do towarzystwa wołam - Zaraz wrócę.
A więc ta mała niewdzięcznica na skargę poleciała jak jej to źle, niedobrze. Ale ona nie wie co to zło. Ta wariatka również.
Żadna z nich nie wie, przez co przeszłam.
Na wspomnienie ciała Magnetica na moim bierze mnie na wymioty.
- Jak Ci na imię? - pytam się klaczy
- Firuse. - mówi - Naprawdę się spieszę.
- Nigdzie nie pójdziesz. Dopóki nie wysłuchasz. - mówię stanowczo
Firuse przystaje i patrzy na mnie badawczo.
- Możesz adoptować Lilith. Nie obchodzi mnie jej los. Właściwie miała się nie urodzić. I ja miałam być nieżywa. Ale patrz. Jestem. Żyję. Ona też. Nie znasz mnie i nie wiesz co się stało w moim życiu. I się nie dowiesz - krzyczę jej w twarz - A teraz zmykaj.
Firuse?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz