- Tak, tak… Wiem o tym doskonale. – burknęłam.
Kiedy Qerido się zatrzymał, stanęłam tuż obok niego, patrząc
niepewnie na miejsce gdzie mnie przyprowadził. Zbytnio nie lubiłam chodzić w
głąb jaskini, po prostu jakieś mniemania mnie dopadały i to mnie zniechęcało do
tego. Popatrzyłam na partnera, czemu on musi mi to robić? Czemu musi robić
wszystko na złość? Głupie pytanie skoro doskonale znam odpowiedź. Przewróciłam
oczami i oparłam się o ścianę i przymrużyłam oczy. Nie wiem czemu, ale nadal
odczuwałam braki snu, byłam zmęczona, pomimo tego, że nic szczególnego nie
robiłam.
~
I jako tako stało się, usnęłam oparta o ścianę, kiedy się
obudziłam, znowu byłam sama w jaskini. Od razu ruszyłam do wyjścia, gdzie stał
Qerido. Rozglądał się za czymś. Jednak nie zastanawiałam się czemu to robi,
także nie chciałam go wypytywać o nic takiego, wiedziałam, że to nie jest miłe
jak się ciągle o coś pytasz, a on sam na to nie narzekał. Przeszłam koło
partnera bez jakiejkolwiek reakcji. Acz po chwili zostałam zatrzymana przez
niego, patrzył na mnie surowym wzrokiem, co wywołało u mnie śmiech w oczach, a
potem przeszło w czyn. Ogier sam nie wytrzymał i zaczął się śmiać z tego.
- Gdzie idziesz? – spytał.
- Idę patrolować stado, w końcu pora na mnie. – odparłam.
Przewrócił oczami, uśmiechnęłam się i poszłam tam gdzie
zmierzałam…
~
Trochę to potrwało, ale kiedy przyszedł mój „zmiennik” po
jakimś czasie, gdzie nastąpiła już noc. Wracałam powolnym stępem, jakby nigdy
nic, nie śpieszyło mi się za bardzo do tego powrotu. Jednak i tak prędzej czy
później bym tam dotarła…
Wchodząc do jaskini zastałam tam pustkę. Weszłam w głąb i
położyłam się w samym koncie.
- O jesteś. – usłyszałam głos
Qerida, który dopiero wszedł do środka.
- Jestem. – odparłam, przy czym
cicho się zaśmiałam.
Qerido? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz