- Nie wiem, dlaczego taka dla mnie jest. Boli mnie to, że nie obchodzi ją mój los. Ty mi ją w tym momencie zastępujesz.. - westchnęła
- Jeśli chcesz, mogę z nią pogadać o tym - zaproponowałam, ale ona zaprzeczyła.
- Będzie mi prawić kazania, że się na nią skarżę.. Nie chcę znów przez nią cierpieć..
- Nie musisz. Widzisz, ja nie mam swoich dzieci.. A twoja mama ma ciebie. Nie docenia tego, że tak na prawdę jest najszczęśliwsza na świecie.
- Nie przetłumaczysz - spojrzała mi w oczy.
Mimo tego i tak chciałam porozmawiać z matką Lilith. Może uda mi się przetłumaczyć jej co nie co. Mogę też wyjść na idiotkę, ale Lilith jest wspaniała i nie pozwolę żeby była tak traktowana. Jak zwykły, nikomu niepotrzebny osioł.
Powiedziałam klaczce, że idę na spacer, aby odetchnąć. Uśmiechnęła się i została w swoim ulubionym miejscu - pod płaczącą wierzbą. Tak na prawdę szłam do klaczy która wydała na świat tak cudowną istotę, jaką jest Lili.
- Hej, Lilith to twoja córka? - zagadałam do śnieżnobiałej klaczy, towarzyszącej dwóm innym koniom
- Jeśli cię skrzywdziła nie odpowiadam za to. - odparła niechętnie.
- Posłuchaj ty mnie - podeszłam do niej i spojrzałam jej w oczy - Lilith to najwspanialsze dziecko, jakie kiedykolwiek spotkałam. A ty tak ją traktujesz? Nie masz pojęcia, jakie masz szczęście, że ją masz. Są klacze które pragną źrebiąt ale ich nie mają. Jestem jedną z tych klaczy. Wyobraź sobie, że ja nie mam nikogo. Ani partnera, ani dziecka, ani rodziny. Jestem obca dla wszystkich. Ty za to masz córkę, która przez ciebie zamknęła się w sobie, a przy mnie otwarła. Jest moją bratnią duszą, ponieważ i ja jestem nieśmiała. A teraz wybacz, idę wyręczyć cię w obowiązkach rodzica.
Midway?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz