Analizuję powoli jego słowa. W czym tylko mógłby mi pomóc? Czy cofnąłby czas, by nie mieć takiej przeszłości?
Nie.
Mojej obecnej sytuacji nic nie zmieni.
A przeszłość w sumie nie jest wadą... To dzięki niej wiem, że nie warto. Nie warto o nic walczyć. Nic nie ma większego sensu.
Fikander. Przyglądam się mu. Młody, gniady ogier. Może nie przeszedł za wiele. Może przeszedł dużo. Może kogoś stracił.
Wiem tylko, że i jemu ta cisza odpowiada. Chyba jest nieśmiały.
Zaschło mi w gardle. Chciałabym się napić. Ale nie wiem gdzie co jest.
Pozostaje mi się zapytać.
Przełykam ślinę.
- Fikandrze... - zaczynam niepewnie, starając się mówić wyraźnie - Wiesz może gdzie jest jakiś wodopój? Byłabym Ci wdzięczna gdybyś mi powiedział. - kończę równie niepewnie
Dziwnie jest mi słyszeć swój głos. Brzmi jak głos klaczy, która ma gdzieś cały świat ale musi prosić o pomoc by przeżyć.
Jedna poprawka.
Kiedyś byłam dla świata.
Ale potem się nauczyłam, że i to nie ma sensu.
Fikander? Ok, rozumiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz