- Podziękuje już za pomoc. Trzymaj się i uważaj na ten dąb - powiedziałam chłodno, lecz moje ostrzeżenie na nic się nie zdało, bo gdy tylko odeszłam usłyszałam, jak pysk Martela przypiernicza o gruby pień drzewa.
Nie żyje na tym świecie od dziś, ale nigdy wcześniej nie spotkałam konia, który byłby choć trochę podobny do niego. Może uda nam się spotkać gdy mnie przejdą nerwy a on wytrzeźwieje na tyle, aby można było przeprowadzić sensowną rozmowę?
***
Spacerowałam po lesie otaczającym Jezioro Roku wpatrzona przed siebie. Dziś mija drugi tydzień odkąd jestem w tym stadzie i wciąż bije się z myślami, czy dołączenie tu było dobrym pomysłem. Zostałam przyjęta na stanowisko wojowniczki, lecz cóż mi po tym, skoro na razie jestem tylko "rezerwą" bo trwa pokój?
Gdzieś z tyłu rozległ się stukot kopyt o zmarznięte podłoże. Natychmiast zastygłam w bezruchu i nakierowałam uszy w stronę, z której dochodził dźwięk.
Kiedy uznałam, że idący za mną koń znajduje się niebezpiecznie blisko gwałtownie odwróciłam się i odruchowo napięłam mięśnie gotowa do ataku. Stojący za mną cofnął się i posłał mi pytające spojrzenie.
- Nigdy, NIGDY więcej nie zachodź mnie od tyłu - warknęłam powstrzymując się od tego, co powiedziałabym jeszcze niedawno. Ech, muszę się przyzwyczaić do tego nowego życia...- dlaczego mnie śledziłeś?
< Ktoś chce dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz