Zaczęłam śmiać się pod nosem, lecz ten rechot wkrótce zamienił się w donośny, kpiący śmiech, który kierowała wprost na twarz ogiera. O mało nie rozbolał mnie brzuch.
-Nie jestem typem, który pokazuje swoją doskonałość w mocach, a tym bardziej w mięśniach, chodź jestem pewna, że swoimi umiejętnościami magicznymi co fizycznymi nie wiele byś zdziałam. Nie chodzi o pokonanie mnie tylko zmuszenie abym przyznała ci rację... Miałam już do czynienia z takimi końmi jak ty. Możesz wierzyć lub być głupim całe życie, ale zazwyczaj nudziły mnie ich pogadanki w tym stylu- przekręciłam oczami- Jeśli chcesz mnie wziąć na rozmowę typu "pokazanie, że nie jesteś takim cieniasem za jakiego cię uważam, pokazanie siebie w jak najlepszym świetle oraz porównanie się do mnie" to nie licz na sukces. Owszem... Nie jestem wszechmocna, w końcu nikt nie jest Bogiem. Nie mogę ci zabraniać mówić, ale dla twojego ogólnego dobra, daję ci radę, którą mam nadzieję wykorzystasz... Im więcej gadasz, nie ważne już co, tym bardziej, szybciej i żałośniej staczasz się na sam dół- mój pysk znów przybrał obojętny wyraz, a oczy wbiły się niczym metal w jego źrenice.
Carnival?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz