Szukałem kolejnych ofiar. Gnałem, niby czarny punkt wśród śniegu. Zabijanie odstresowało mnie i wzmacniało moją moc. Nie, ja nie jestem koniem, jak setki innych. Sangre jest moim przodkiem, w takim razie będę nieśmiertelny. Nie odczuwam bólu, mrożę rany odbierające mi urok osobisty. Wtem zobaczyłem nowego ogiera w stadzie. Podszedł do mnie i dziwacznie się uśmiechnął. Musiałem mu pokazać, gdzie jego miejsce.
- Jaki piękny dzień...
Powiedziałem skuwając go metalem.
< Black Sabbath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz