-Nie przesadzaj z tą bliskością- spojrzałam na niego obojętnie, całkowicie odwracając głowę w jego stronę- Cenię sobie przestrzeń osobistą.
-To ty tu przyszłaś druga- uniósł tym razem swój łeb łaskawie i nastawił uszu.
Niwne dziecko. Dorósł nie dawno i myśli, że wszystko mu wolno. Czas nauczyć tego bachora szacunku do starszych, chociaż nie wiele starszych.
-Ja cię chyba znam...- zmrużyłam oczy- Ty jesteś od tej Flower Desert i ogiera, który ją zostawił...?- na moim pysku zawitał krwiożerczy uśmiech- Tak, to jesteś ty, jak ci tam... Carnival? Jeszcze siostra... Lana... Lena... Luna. Tak, Luna. Wybacz za jąkanie, ale zapamiętywanie tych wszystkich imion jest strasznie męczące. W końcu muszę wiedzieć kogo zabijam i z kim mam do czynienia- specjalnie zaczęłam się przechwalać, unosząc głowę dumnie do góry, patrząc na niego niczym królowa na żebraka.
Chyba nie do końca zrozumiał o co mi chodzi. Zmrużył oczy i przekręcił lekko głowę w bok, tym razem stając wyprostowany w moją stronę.
-A ty to...?- zdołał wydobyć z siebie głos.
-Cień w świetle... Jestem mrokiem w jasności, utrapieniem zmęczonych, pragnieniem spragnionych, głodem głodujących, szlochem zmartwionych i wiele różnych tego typu epitetów, określających mnie, a w skrócie? W skrócie Sharee. Nie ukrywam swego imienia- machnęłam ogonem i posłałam mu tajemnicze spojrzenie.
Carnival?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz