- Havciu, gonisz! - zawołałem muskając ją chrapami i natychmiast wyrywając do galopu.
- Nie wiesz nawet gdzie idziemy! - zawołała za mną nie tłumiąc śmiechu.
- Zdam się na przeznaczenie! - odkrzyknąłem.
Woda z kałuż, po których raz na jakiś czas przebiegałem, rozpryskiwała się na wszystkie strony, całe moje nogi, pierś i brzuch były mokre i brudne od błota, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Nie mogłem się doczekać, aż wybiegniemy z lasu na otwartą przestrzeń!
Parę razy obejrzałem się, czy Havana za mną biegnie i za każdym razem widziałem ją kawałek za sobą z taką miną, jakby patrzyła na źrebie które pierwszy raz ma okazje biegać po błocie. Patrzyła na mnie z pobłażliwością, ale też widocznym rozbawieniem.
Nagle zobaczyłem przed sobą mgłę - gęstą, mlecznobiałą mgłę, a chwile potem poczułem się tak, jakby ktoś ochlapał mnie zimną wodą. Zatrzymałem się i niepewnie rozejrzałem, zatrzymując wzrok na Havanie.
Klacz postawiła uszy i była widocznie zaniepokojona.
- Idziemy stąd - powiedziała a wyraz jej pyska jasno mówił, że nie mam co liczyć na wyjaśnienia, a przynajmniej teraz.
Odwróciłem się, lecz nim zrobiłem pierwszy krok usłyszałem cichy, diaboliczny chichot...jakby we własnej głowie.
- Uciekaj! - zawołała Havana i chwilę później została zasłonięta przez mgłe.
- Havana! - krzyknąłem odruchowo biegnąc w stronę, gdzie przed chwilą stała moja towarzyszka.
~Jestem bezpieczna, uciekaj stąd~ usłyszałem tym razem z pewnością we własnej głowie.
Stanąłem dęba i pobiegłem przed siebie, byle dalej od tej mgły.
****
Kręciłem się po jakiejś podmokłej łące szukając schronienia na tę noc, lecz to chyba kolejne miejsce, na którym przespać się mogę jedynie pod drzewem.
Krople deszczu spływały strużkami z mojej krzywy, ogona i nosa. Znowu byłem cały mokry... Nie sądziłem, że po tegorocznych upałach zatęsknię za słońcem.
Przy kolejnym kroku moja przednia noga osunęła się i już po chwili byłem po uszy w wodzie.
- Bagna...znowu bagna- wymruczałem unosząc głowę ponad brudną wodę, dodając do tego parę cenzuralnych słów.
****
Wreszcie moim oczom ukazała się pogrążona w ciemnościach grota.
Wszedłem do niej i zamierzałem choć trochę się otrzepać, lecz natychmiast poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Na tyle jaskiń na tych terenach mogłem trafić...
- Nie pytaj - powiedziałem z wyraźnym ostrzeżeniem w głosie.
Ze spuszczoną głową, piorunami w oczach, wodorostami u grzywy i błocie na całym ciele poczłapałem przed siebie odprowadzony wzrokiem Havany, która tłumiła śmiech.
< Havci? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz