****
Biegłem najszybciej jak tylko mogłem chcąc natychmiast znaleźć się na drugim końcu polany.
Przeskoczyłem przez niewielki rów i zbliżałem się do celu, kiedy zza drzewa wyłoniła się duża, biała postać.
Odruchowo przysiadłem na zadzie, lecz zderzenie było nieuniknione.
Poczułem, że przywaliłem nosem o coś bardzo twardego.
- Auuuuć - jęknąłem unosząc wzrok.
- Przepraszam, nie chciałam aż tak mocno - powiedziała siwa postać.
Zobaczyłem przed sobą okrągłą, metalową tarczę, dzięki której tylko ja doznałem urazo. Siwa wciąż stała tak, jak stała.
- Eeem...nie, nic się nie stało - powiedziałem rozcierając bolący nos. - Ej...czy ja cię kiedyś nie spotkałem?
Klacz posłała mi trudne do określenia spojrzenie, chyba też się zastanawiała.
- Tak, spotkałem! Kiedy jeszcze ledwie odrastałem od ziemi! Luna, prawda?
< Opowiadanie trochę zmienione, bo młody podrósł*, ale...kontynuuj >
*paczaj w zakładkę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz