sobota, 14 listopada 2015

Od Martela do Troi

6:42
Głowa bolała mnie niesamowicie już od rana, ale czemu się dziwić skoro można wywnioskować to z ilości przespanych godzin. Ja, ogier, który może spać pół dnia, a drugie pół dnia przeleżeć w jaskini nagle budzi się o szóstej rano, śpiąc zaledwie cztery godziny. Czuję jak mi skronie nawalają, a przed oczami mam mroczki.
Stałem przed swoim domem przez cały czas, biorąc głębokie oddechy i zamykając oczy na każdy promień światła, który kuł mnie. Gdyby teraz tu ktoś podszedł i krzyknął wprost do ucha to chyba nie przeżyłby kolejnej minuty dłużej. Nie wiem z ile tam siedziałem... Piętnaście minut? Pół godziny? A może nawet godzinę? W tej chwili nie zdawałem sobie sprawy z ubiegającego czasu, a go miałem akurat w zanadrzu. Od czasu dołączenia nawet nie chciało mi się ruszyć swojego tyłka by iść zwiedzić tereny a co dopiero do roboty. Szczęście, że Javier mnie zastąpił. Pewnie teraz jestem jego dłużnikiem i trzeba będzie odpracować ten tydzień lenistwa.

8:15
Po całej toalecie i ogarnięciu się dopiero teraz czuję, że wczoraj nieźle zabalowałem. Nie pamiętam co robiłem wczoraj i z kim i czy w ogóle ktoś tam był. Nie doskwiera mi samotność, ale i też nie jestem szczęśliwy z towarzystwa. Ból głowy się zmniejszył, chyba z powodu chmur, które przykryły słońce. Zimny wiatr wieje mi prosto w pysk, dając niesamowitą ulgę. Nie patrzę gdzie idę, bo mam zamknięte oczy, pewnie za chwilę się potknę i przewrócę znając moje szczęście. Chyba a coś zahaczyłem albo o kogoś, bo wydało dziwny pisk i jakby poszło obruszone dalej. Ja nawet nie zwróciłem na to uwagi, idąc dalej i tylko mrucząc pod nosem coś w rodzaju "przepraszam".

9:00
Wróciłem do jaskini, nawet nie wiem po kiego grzyba... Wpatrując się w głęboką toń groty, odwracam głowę i wychodzę. Czy ja jestem nienormalny?

9:38
Idę w kierunku granic stada by przyjrzeć im się blisko. Nie mieliśmy ściśle wytyczonych miejsc dokąd one sięgają, ale uważam to za jako taką wolność. W innych stadach podobno tak nie jest. Właśnie szedłem tyłem zapatrzony w ogromne drzewa, gdy nagle na kogoś wpadłem i chyba ten ktoś zachwiał się na nogach i upadł wprost pod moimi kopytami.

Troja? ^^
Napisałam! xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz