Oczywiście, że nie. Jednak nie interesowało mnie to zbytnio i nie czując żadnej troski, szedłem dalej, ciesząc się towarzystwem(chociaż czyimś) klaczy, która o mało nie skoczyła mi do gardła i nie przegryzła tętnic szyjnych, pozostawiając abym się wykrwawił. Nie widziałem w moich poczynaniach nic szkodliwego, ale przyzwyczaiłem się do tego typu reakcji u innych. Gdy tylko nawiązywałem jakikolwiek kontakt, wprawiałem drugą osobę o nie małe zdenerwowanie, a nawet chorobę depresyjną i nad nerwowość. Mówiono mi, że potrafię zrujnować psychikę pomimo braku umiejętności telepatycznych, ale nigdy nie wziąłem sobie tego do serca. A jednak... nadal żyję i mam towarzystwo. Cieszyłem się jak dziecko i pomimo ciągłego bólu głowy i pulsowania skroni, szeroki, łobuzerski uśmiech nie schodził z mojego pyska ani na chwilę.
-A więc, gdzie panienka chce odpocząć?- odwróciłem w jej stronę głowę.
-Po pierwsze... Nie jestem żadną panią- powiedziała to z niemałym trudem wraz z zaciśniętymi zębami. Chyba powstrzymywała się od ponownego rzucenia mi lodowatego spojrzenia albo dosłownie rozszarpać mnie na strzępy. Była zmęczona... Wiem, bo sam czułem jak powieki opadają mi na oczy, ale za chiny nie poszedłbym spać i opuścił takiej okazji na rozmowę. Co prawda narażam się na jej "gniew", ale nie wiem czy ja tak kocham denerwować innych czy robię to nieświadomie.
-Po drugie... Nie idę odpocząć- podkreśliła każde słowo.
-A więc po co ruszyłaś ze mną?- mój wyraz pyska musiał być idiotyczny, bo spojrzała na mnie z zmarszczonymi "brwiami" i jakby z lekkim oburzeniem, ale i zastanowieniem- Znaczy mi to nie przeszkadza.
Widocznie chciała cos odpowiedzieć, ale ostatecznie powstrzymała się i parskając pod nosem ze skulonymi lekko uszami do tyłu ruszyła dalej.
Zaśmiałem się cicho pod nosem, równając się z nią.
-Żyję ładnych parę lat, lecz przyznaję, że świat zdumiewa mnie...- pokręciłem głową i kątem oka zobaczyłem jak gniada spogląda na mnie uważnie.
Trojujuniu? ;* xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz