-Jasne, nie ma sprawy- odpowiedziałam w miarę cicho by ogier znów nie spiorunował mnie wzrokiem.
Jednak ten przyjrzał mi się uważnie i nic nie mówiąc, oparł się o ścianę i dopiero teraz zaczął pielęgnować swoją sierść. Ja tymczasem ułożyłam się wygodnie na drugim końcu groty i przyglądałam się poczynaniom Castelana z lekkim uśmiechem na pysku.
-Takie to ja mam szczęście...- mówił sam do siebie, gdy wyciągał ostatnie wodorosty z ogona.
-Może ci pomóc?- zaproponowałam swą ingerencję.
-Nie... dam radę- upierał się przy swoim. Widać było, że ciśnienie mu wzrosło przez przygodę z bagnami.
Zachichotałam pod nosem, chowając wzrok by tylko nie zostać na tym przyłapaną. Po chwili wstałam i podeszłam do Castelana. Popatrzył na mnie uważnie.
-Jednak ci pomogę- nie spojrzałam na niego i chwyciłam zębami zieloną roślinkę, która zaplątała się w grzywie ogiera, po czym odrzuciłam na bok- Musisz wyglądać porządnie, a nie jak... potwór z Loch Ness czy Strażnik Jezior- powstrzymywałam się od roześmiania na głos.
Jednak tym razem nie udało mi się ominąć konsekwencji.
-Haha... bardzo śmieszne, nabijaj się dalej- jego sarkastyczna wypowiedź odbiła się echem o jaskinię.
-Ależ ja się nie nabijam- zdjęłam kolejne wodorosty z jego grzywy- Uważam, że pięknie wyglądasz- moje kąciki ust lekko się podniosły.
Ogier na chwilę przestał się pielęgnować i spojrzał na mnie swoim zdenerwowanym wzrokiem. Nie odwróciłam głowy w jego stronę, udając, że jestem zainteresowana tylko roślinkami w jego grzywie, a go samego nie widzę.
Casteluś? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz