W pewnym momencie, na horyzoncie pojawiła się zgrabna sylwetka jakiegoś wierzchowca. Na ten widok uniosłem radośnie uszy do góry, bardzo brakowało mi towarzystwa. Przyspieszyłem kroku do lekkiego kłusa, by znaleźć się bliżej nieznanej osóbki, która okazała się być urodziwą klaczą.
- Witam - przywitałem się lekkim skłonieniem, jak na dżentelmena przystało. - Mam na imię Spartan. A szlachetna Pani?
<Shanti?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz