piątek, 27 listopada 2015

Od Rusałki do Havany

Stoję w oszolomieniu patrząc na niezwykły widok. Tuż przede mną znajduje się szeroka, piaszczysta plaża, skąpana w jesiennym słońcu, choć ciepłym jak to lekkie. Wytężam wzrok. Woda. Tafla wody woła do mnie, abym do niej weszła.
Nie jestem zdecydowana. Co jeśli to jest czyjś dom i zakłócę spokój. Z drugiej strony woda kusi, kusi.
Widziałam tu gdzieś sporo koni. Paru ponuraków, zacięta mina i pełen nienawiści wzrok. Parę klaczy, chyba podobnie nieśmiałych jak ja.
Wynika tu z tego, że jest tu stado.
Nigdy nie byłam w żadnym stadzie. Dotąd mieszkałam z rodziną, a potem... trochę wędrowania.
Pośród piasku stoi siwa klacz. Bije od niej pewność siebie i charyzma.
To musi być alfa.
Niepewnie podchodzę do niej. Nie wiem jak zacząć rozmowę więc walę prosto z mostu.
- Nazywam się Rusałka. Szukam stada. Znasz może jakieś?

 Havana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz