sobota, 7 listopada 2015

Od Luny- CD. Filjan

Spacerowałam sobie jak zazwyczaj po ponurych już terenach naszego stada. Muszę przyznać, że jest ich wiele i ciężko jest odwiedzić każdy w jeden dzień. Jednak niektórym się udaje, ale nie czerpią z nich korzyści. Na przykład ja przychodzę do Woskowego Lasu, aby popatrzeć na piękny ogień, który szarżuje tam codziennie, ale też się ogrzać. Albo do Alei Niebios, aby zamyślić się na chwilę i wzbudzić w sobie pewny rodzaj melancholii. Jednak dziś spacerowałam raz tu raz tam nie rozglądając się. Tylko zaciekawiła mnie pewna klacz, której jeszcze nie znałam, jednak nieraz ją widziałam.
- Ymmm... Hej...
Rzuciłam niezbyt wiedząc co mam powiedzieć. Obróciła głowę i bez wyrazu spojrzała mi w oczy.
- Cześć - nagle jej wzrok zmienił się bardziej na wyczekujący i zniecierpliwiony - Chciałaś coś?
Spytała markotnym tonem.
- Nie. Jeżelibym mogła, to z chęcią pochodziłabym sobie z tobą po terenach. Strasznie mi się nuży ta pora roku...
Oznajmiłam na koniec ziewając.

< Filjan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz