Czy nasze ścieżki są gdzieś tam zapisane i wyznaczone, a steruje nami jakaś potężna siła? Czy też posiadamy wolną wolę i sami wyznaczamy drogę? Więc dlaczego tak dużo mówi się o losie, który bywa niemal bardziej okrutny niż przemijający czas?
-Nie wiem- odpowiedziałam, przystając na chwilę i wbiłam głęboko kopyta w ziemię.
Poczułam na sobie wzrok Castelana. Patrzył na mnie jakbym była wyrocznią i zaraz miała przepowiedzieć mu przyszłość.
-Ja wierzę w własną wolę, którą nam dano od samego początku, od pierwszego bicia serca. Wierzę też, że istnieje coś takiego jak ironia losu, który stawia przed nami coraz to wymyślniejsze niespodzianki oraz w to, że mogą istnieć przypadki. Nie wiem czy nasze spotkanie to przypadek czy też los tak chciał, ale to chyba dobrze, że się spotkaliśmy?- uśmiechnęłam się delikatnie, przekręcając głowę na bok i nadal nie spuszczając oczu z wróbli- Tyle bliskich już odeszło, tylu mamy w sercach, a jeszcze tylu żyje gdzieś tam daleko i tylu dane jest nam jeszcze poznać. Na przykład... gdybym nie założyła stada, bądź sprawiła by się rozpadło, wszyscy ci, którzy tutaj są, albo nigdy by się nie poznali, albo odeszli w własną stronę. Kilku członków kiedyś należało do innego stada, które się rozpadło. Podobno było ogromne, ale... nic nie trwa wiecznie. Podobno niektórzy byli członkowie tamtego stada się spotkali, ale... niewielu ich było. Tak czy inaczej, cokolwiek nami steruje czy też nie... nie ma wpływu na nasz kolejny ruch. Mogłabym teraz bardzo dobrze spłoszyć te ptaki by uciekły i marzły, ale mogę też być miłosierna i odejść po cichu. Którą opcję wybiorę to już moja sprawa- posłałam ogierowi opanowane spojrzenie.
Castelan?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz