-Pobudka, ze mną się nie wyśpisz- zaśmiałam się entuzjastycznie.
-Można zauważyć- burknął pod nosem.
-Komu w drogę temu czas... Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam... Ano oczywiście!- po chwili wpadłam- Muszę zgłosić komuś, że nie będzie mnie przez dwa dni. Pójdę do Javier`a, on zajmie się wszystkim, a ty idziesz razem ze mną- wyłoniłam się z jaskini, biorąc głęboki oddech.
-Która godzina- ogier nieprzytomnie poczłapał za mną.
-Piąta, dokładnie to dwadzieścia po, a co?- odpowiedziałam całkiem zdziwiona. Ja byłam przyzwyczajona do takiej pory wstawania, ale chyba nie Castelan.
-O Matyldo miej mnie w swojej opiece! Że co, przepraszam!?- jego oczy momentalnie zrobiły się jak orbity.
-Nooo... dwadzieścia po piątej. Coś nie tak?- stanęłam centralnie przed nim.
-Coś nie tak? Kobieto... czy ty masz problemy z bezsennością czy wysiedzeniem choć siedmiu godzin snu?- na jego pysk wlał się delikatny uśmiech.
-Ostatnio wręcz przeciwnie. Śpię jak zabita i wysypiam się całkowicie- posłałam mu niewinny uśmiech i żywym stępem ruszyłam w drogę- Chyba twoja obecność tak na mnie działa- powiedziałam pod nosem, kątek oka patrząc czy ogier oby na pewno idzie za mną i nie zaśnie na jednym z drzew.
Castelluś? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz