- Idę. - powiedziałam krótko. Lecz nim, musiałabym się jakoś wyczyścić. Byłam ubłocona. Nie mogłabym nikomu tak się pokazać!
- Może nie trać czasu na dbanie o wygląd, bo tym nieszczęśnikom potrzebna jest pomoc byle kogo a nie jakiejś piękności. - prychnął.
- Ha! Nazwałeś mnie pięknością. - powiedziałam z triumfem w głosie. A jednak zaczął ulegać mojemu urokowi.
Przewrócił oczami. Nie, nie o to chodziło? Przykre.
Ruszyłam galopem w kierunku okropnego hałasu. Jęki z każdą minutą przygasały.
***
Po dłuższej chwili zaczęliśmy się do źródła hałasu. Albo wciąż nie. Nikogo tu nie było. W pewnym momencie zrobiło się podejrzanie cicho. Zatrzymalam się a Arot prawie na mnie wpadł.
- Nie podoba mi się tutaj. - szepnęłam do niego.
- Ktoś tu jest. Potrzebuje pomocy. Chcesz go tu zostawić? - pyta. Jest to pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie!
Hałas ponownie zaczął rozbrzmiewać. Dziwiła mnie w nim ta powtarzalność. Jakby ciągle odzywały się te same stworzenia, ciągle tak samo.
Arot ruszył więc ruszyłam i ja. Po chwili ponownie się zatrzymał. Moim oczom ukazała się dziwna rzecz. To właśnie z niej dochodziły te dziwne dźwięki.
- Co to? - spytał Arot z wyraźnym zaskoczeniem.
- Magnetofon. - odrzekłam ponuro - Cud techniki ludzkiej mogący odtwarzać różne dźwięki. - dodałam
Spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Myślisz, że to on wydawał te dźwięki i nie.ma tu żadnego stworzenia? - pyta
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, gdy nagle z góry spadła na nas metalowa zagroda. Znaleźliśmy się w potrzasku.
Arot?
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe takiej zmiany akcji :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz