Moje oczy zaświeciła jak dwie latarnie. Oczywiście, nie dosłownie, bo stać mnie na to, ale chodzi o to, że byłem zdziwiony - wręcz zdumiony - widokiem tych nieznanych mi jeszcze stworzeń. Słowa alfy również były pocieszające. W końcu, ktoś musi odkryć co kryje się w głębinach, a my mamy do tego wspaniałe warunki. Nagle zauważyłem coś w oddali i wręcz niekulturalnie wypłynąłem przed alfę.
~ Gdzie się tak spieszysz?
~ Kałamarnice...
Wskazałem głową. Były olbrzymie. Wreszcie zbliżyliśmy się do nich na tyle, by...zmieniły postać. Havana przelękła się, jednak ja nie wiedziałem o co chodzi.
~ To zmiennokształtni!
~ Są niebezpieczni, zgadłem?
Cofnąłem się. Kilka par oczu pod postacią już teraz koni wpatrywało się w nas.
~ Akurat ci tak, choć niektórzy nie są źli...
Tego właśnie się obawiałem. Bez słowa uciekaliśmy patrząc co jakiś czas jak rzucają na nas swoją magię. Wytworzyłem wokół nas tarczę ochronną.
~ Havano, musimy przerwać wycieczkę. Długo tak nie wytrzymam, a oni są nieugięci...
Dyszałem ciężko, był to wielki wysiłek. Jedno z bardziej wyczerpujących zaklęć. Zaraz znaleźliśmy się na lądzie. Cała magia puściła i mogliśmy oddychać wdychając powietrze - nie magiczne.
- Przepraszam...jeszcze to powtórzymy.
Uśmiechnąłem się słabo i opadłem na ziemię.
- Dreamer!
Przeraziła się alfa. Ja tymczasem straciłem dopływ powietrza. To pewnie ze zmęczenia. Straciłem przytomność.
***
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w jaskini. Ale to nie była moja jaskinia. Zdecydowanie nie. Blask ognia oślepił mnie chwilowo. Kiedy tylko udało mi się podnieść głowę podbiegła do mnie Havana. Spojrzała na mnie z troską i poprawiła koc leżący na mnie.
- Taki wielki ogier, a taki słaby...
Udało mi się wykrztusić. Spojrzałem w ziemię. Leżałem na kilku skórkach zwierzęcych, byłem też taką okryty.
- Nie mów tak...
Szepnęła alfa ze spokojem.
- Jak mnie tu przeniosłaś? Moce? Pomoc innych?
<Havana? Tjaaaaa... XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz