Taniec... jedna ze sztuk ludzkich, lecz i przez zwierzęta uwielbiana. Tu trzeba mieć to coś w sobie, by lekko muskać ziemię kopytami. Tu nie potrzeba żadnych mocy - tu w grę wchodzi wrażliwość i wyczucie.
Tańczę i ja. Wreszcie dach nad głową znalazłem, wreszcie nie muszę gonić dnia by zdążyć wszystko zrobić. Teraz mam czas na sztukę a sztuka mą miłością. Sztuka to część mnie.
Tańczę a liście zielone i dmuchawiec rozpylany wraz ze mną. Ptaki nucą skoczną melodię, tak przyjemną dla ucha. Napawam się siłą świata, który mnie otacza.
Tańczę a mój taniec przerywa szmer. Przystaję. Rozglądam się dookoła. Dostrzegam obok siebie klacz wroniej maści o łagodnych, błękitnych oczach. Wydaje się, że jej wiek jest zbliżony do mojego; może trochę młodsza? Coś w niej jest. Niezwykłego. Pięknego. Spokojnego.
Patrzę na nią i zastanawiam się czy widziała mój taniec. Czekam aż ona się odezwie.
Lilith, dokonczysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz