Ogier był świetnym
przeciwnikiem. Jak na szpiega przystało, potrafił się świetnie ścigać i ukrywać
w gęstym lesie. Jego ciemna sierść, idealnie zlewała się z ciemnym otoczeniem,
dzięki czemu co jakiś czas myślałam że go zgubiłam, lecz on cały czas biegł
obok mnie. W końcu oboje równo przeskoczyliśmy przedostatnią przeszkodę i
zmierzaliśmy ku ostatniej przeszkodzie. Biegliśmy łeb w łeb w końcu ogier się odbił
nogami od ziemi i przefrunął nad przeszkodą lecz ja się poślizgnęłam co
sprawiło że miałam słabszy wyskok i ledwie przeskoczyłam, lecz na moje nieszczęście, podłoże za tą przeszkodą było tak śliskie, że gdy dotknęłam
przednimi kopytami ziemi, śliskie, mokre i niestabilne podłoże z mchu osunęło się
pod wpływem mojego ciężaru i siły rozpędowej. I runęłam jak długa na ziemię z
hukiem raniąc się przy tym. Wszystko się działo jakby w zwolnionym tempie…
Ogier pobiegł dalej i chwilowo nie zauważył mojej nieobecności, bo skupił się na biegu i unikaniu przeszkód, które stawały
mu na drodze do mety. Leżałam na ziemi obolała i próbowałam się podnieść lecz
ból nóg sprawił, że nie miałam szans się podnieść… Już wiedziałam, a raczej
przeczułam że co najmniej jedną nogę mam na pewno złamaną. „ A niech to!” – pomyślałam
– Dlaczego to musiało się stać? – pytałam samą siebie. Byłam nieostrożna i
teraz zapłaciłam za to nie małą kontuzją! Nagle usłyszałam wołania ogiera:
- Kiara! Kiara, gdzie jesteś?! – wolał.
- Jestem tutaj! – odkrzyknęłam obolała. Adrenalina powoli
zaczynała opadać, co wywołało falę ogromnego bólu ze złamanej kończyny i innych
powierzchownych ran.
< Art.? Troszku się rozpisałam :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz