wtorek, 31 maja 2016

Nowa klacz- Remember

Witamy nową panią w naszym stadzie ^^
 
Imię: Remember
Wiek: 4 lata i 7 miesięcy
Stanowisko: wojownik

niedziela, 29 maja 2016

Od Sarity - CD Altair'a

Mój gniew zelżał, gdy usłyszałam zawstydzony ton Altair'a. Te ciche, nieśmiałe słowa dotarły do mnie, do mojego serca, wrażliwego na każdy ból, niezależnie mój czy nie, i otworzyły przede mną nowe drzwi. Do spokoju, bez gniewu. Odwróciłam się powoli i podeszłam z powrotem do ogiera, który stał ze zwieszonym pyskiem.
 - Ty się boisz wody, ja się boję śmierci, moja matka bała się ojca, a siostra - pająków - powiedziałam cicho, patrząc na niego - Każdy się czegoś boi, niezależnie, czy mówi o tym otwarcie, czy ukrywa to w sercu. Nie ma w tym nic dziwnego czy strasznego. Trzeba umieć tylko przeciwstawić się lękowi.
Westchnął, grzebiąc kopytem w ziemi. Nie odezwał się.
 - Powiesz coś? - pytam delikatnie, nadal wwiercając w niego wzrok.
 - Dziękuje? - odezwał się niepewnie, podnosząc pysk i odwzajemniając moje spojrzenie.
 - Tylko nie rozpłyń się tutaj przy tych dziękowaniach - uśmiechnęłam się szeroko, widząc, że podniosłam go nieco na duchu - Idziemy dalej? - dodałam, podejrzewając, że dalsza rozmowa na ten temat nie poprawiłaby humoru Altair'a.
Chyba miałam racje.
(Altair? sory, że tak długo XD)

Od Daeven`a do Havany

Właśnie zaczynał się trzeci rok mojej samotnej wędrówki. Dla niektórych bycie samemu jest czymś wręcz wykonalnym, jednak ja zdążyłem przywyknąć. Wiele można się o sobie dowiedzieć, nie tylko dobre rzeczy.
Przez długi czas bezskutecznie usiłowałem odnaleźć mojego ojca, czy chociażby innego członka stada, do którego niegdyś zależałem.
Jakiś czas temu trafiłem na nowe, nieznane mi równiny. Wiedziałem jedno, że znajduję się z dala od mojego domu i dawnego życia. Z jednej strony bardzo chciałem wrócić do mojej „rodziny”, jednak nie tęskniłem za życiem pod ciągłą presją. Podobało mi się to, że nareszcie to ja mogłem decydować o swoim losie. Brakowało mi jedynie towarzystwa, kogoś, komu mógłbym się wyżalić, czy chociaż opowiedzieć jak spędziłem swój dzień.
Jak zawsze szedłem przed siebie, jednak moją drogę przeciął dość gęsty las. Bez chwili zawahania wszedłem w jego głąb. Powietrze było niezwykle orzeźwiające, jednak wyczułem coś bardzo niepokojącego. Moją uwagę przykuł cichy śmiech, a następnie szelest powietrza pod moimi nogami.
- Nie boję się duchów – odrzekłem pewnie. Była to całkowita prawda. Zmarłych widzę od urodzenia. Na początku nie było to nic przyjemnego, jednak dusze, które kiedyś odeszły mają do powiedzenia znacznie ciekawsze rzeczy niż Ci, którzy jeszcze żyją.
Zobaczyłem koniec lasu, a tam siwego konia. Stanąłem jak słup. Był to pierwszy koń, prócz mnie samego, którego widziałem od czasu rozpoczęcia mojej wędrówki. Ruszyłem pewnym krokiem.
- Jesteś tutaj sama? – zapytałem trochę niepewnie.
- Sama? Nie, znajdujesz się na terenie mojego stada. – Odparła spokojnie.
- Macie tutaj niezwykłe tereny – powiedziałem odwracając się w stronę lasu – pozwolisz, że zostanę tutaj na trochę? – dodałem z uśmiechem.

< Havano c:?>

piątek, 27 maja 2016

Od Falki

Kiedy otworzyłam oczy, po deszczu nie było już śladu.
Rozłożyste gałęzie limby dawały przyjemny cień, z którego nie chciało się wychodzić.
Właściwie...po co wychodzić? Dokąd mam iść? Przez ostatnie tygodnie szłam przed siebie w nadziei, że znajdę cel podróży. Później miałam nadzieje na coś innego - na znalezienie schronienia i choć odrobiny wody.
Dni były ciężkie ze względu na trudy drogi, ale to dało się wytrzymać. Gorzej było w nocy.
Potworne sny nie dawały mi spać, lecz kiedy starałam się unikać snu nie mogłam normalnie funkcjonować.
Szamanka z mojego stada często mawiała, że to, co dzieje się w naszym umyśle kiedy śpimy nie jest bez znaczenia, bo wszystko, co wtedy widzimy pojawia się z jakiegoś konkretnego powodu.
Po moim kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz. Kontra...Kontra miała podobne sny przed powrotem Vesso. Jednak to, co śni się mnie jest znacznie gorsze. Wróży coś gorszego niż śmierć...
Niechętnie wstałam i powlokłam się przed siebie. Może tym razem...?
*****
 Iluzja to bardzo przydatny żywioł, szczególnie gdy się go wyćwiczy.
Kiedy wkroczyłam do ciemnego lasu pełnego wysokich, dziwnych drzew od razu wyczułam, że coś jet tu nie tak. To miejsce było pełne...sama nie wiem...magii?
 Gdzieś w głębi lasu rozległ się ostry krzyk, a zaraz po nim głośny chichot.
A więc to nie magia, ani iluzja. To, co zamieszkuje ten las jest jak najbardziej prawdziwe, lecz pozbawione magii.
 Poltergeisty.
Nie raz zdarzyło mi się spotkać te dziwne stworzenia i wiedziałam, czego można się po nich spodziewać.
 Tym razem nie miałam zamiaru nawet nawiązywać z nimi kontaktu. W lasach, w których żyją poltergeisty łatwo stracić poczucie czasu,jeśli tylko chcą tego gospodarze, a ja nie mogłam sobie na to pozwolić, dlatego zadbałam o to, aby otaczająca mnie iluzja zmyliła nie tylko duchy, ale też potencjalnych wędrowców, których ściągnęło to miejsce.
****
 Znalezienie tego miejsca było dla mnie jak wybawienie. Ciepły piasek, zimny wiatr i chłodna, morska woda przyniosły wielką ulgę w długiej wędrówce pełnej słońca.
 Otrzepałam się i zamierzałam kontynuować podróż, kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność.
Tuż za mną stałą bułana klacz i łagodnie się uśmiechała.
- Nazywam się Havana. Znajdujesz się na terenach stada Misterious Valley.
 Kiedy to mówiła, przybrała taki ton, jakby dyktowała mi definicje. W przeszłości sama często mówiłam w taki sposób. A więc mam do czynienia z alfą stada...
 Westchnęłam, wbiłam wzrok w ziemię, a kiedy go uniosłam, wyraz mojej twarzy zupełnie się zmienił.
- Nazywam się Falka...
****
 Wracałam właśnie do swojej jaskini po długim, ciężkim dniu.
Panująca przez ostatnie dni susza - ku mojemu zdziwieniu - zupełnie nie wpływała na życie tego stada. Ja jednak miałam już zdecydowanie dość słońca i jedyne o czym marzyłam to jak najszybsze znalezienie się w chłodnej jaskini.
 Tuż przed moim nowym domem kręcił się koń, który nerwowo rozglądał się po okolicy.
- Może mogę w czymś pomóc? - zawołałam.

< Chce ktoś dokończyć? >

czwartek, 26 maja 2016

Od Kiary CD Arta

Biegliśmy w szaleńczym tempie a nasze kopyta wspólnie wybijały ten sam rytm, to tu, to tam. Drugą przeszkodę przeskoczyliśmy razem idealnie, lecz po chwili poczułam ze moje kopyta tracą lekko równowagę na śliskim mchu. Zwolniłam na chwilę żeby odzyskać równowagę i poprawić stabilność. Po chwili odzyskałam równowagę i znowu przyspieszyłam. Ogier mnie wyprzedzić choć sam miał problemy z równowagą i co jakiś czas również się ślizgał, lecz to nas nie zniechęciło do dalszego wyścigu! Po chwili znowu biegłam Tuż przy ogierze łeb w łeb. Trzecia i czwarta przeszkoda były już za nami, choć przy czwartej mieliśmy małe trudności. Biegliśmy dalej! Oboje nie odpuszczaliśmy. Zostały już tylko osiem przeszkód… Przed piątą przeszkodą był ostry zakręt, więc oboje zwolniliśmy by sobie nie uszkadzać ścięgien, wchodząc w tak ostry zakręt. Art. Zaczął powoli mnie wyprzedzać. Kolejne cztery przeszkody zostały pokonane. Jeszcze trzy! Spięłam mięśnie i przyspieszyłam. Ostatnie trzy przeszkody były dość daleko od siebie i nie łatwo było się do nich dostać przez gęste zarośla, mgłę i dodatkowo śliskie podłoże, a przecież cały czas musieliśmy robić skoki w bok, uniki, nagłe i wysokie skoki, redukować prędkość oraz uważać na śliskie podłoże, które tylko się czaiło by spowodować jakąś kontuzję… Przy dziesiątej przeszkodzie Art. Nagle zwolnił lecz przeskoczył. Teraz ja prowadziłam ale tylko chwilowo!
 Ogier był świetnym przeciwnikiem. Jak na szpiega przystało, potrafił się świetnie ścigać i ukrywać w gęstym lesie. Jego ciemna sierść, idealnie zlewała się z ciemnym otoczeniem, dzięki czemu co jakiś czas myślałam że go zgubiłam, lecz on cały czas biegł obok mnie. W końcu oboje równo przeskoczyliśmy przedostatnią przeszkodę i zmierzaliśmy ku ostatniej przeszkodzie. Biegliśmy łeb w łeb w końcu ogier się odbił nogami od ziemi i przefrunął nad przeszkodą lecz ja się poślizgnęłam co sprawiło że miałam słabszy wyskok i ledwie przeskoczyłam, lecz na moje nieszczęście, podłoże za tą przeszkodą było tak śliskie, że gdy dotknęłam przednimi kopytami ziemi, śliskie, mokre i niestabilne podłoże z mchu osunęło się pod wpływem mojego ciężaru i siły rozpędowej. I runęłam jak długa na ziemię z hukiem raniąc się przy tym. Wszystko się działo jakby w zwolnionym tempie… Ogier pobiegł dalej i chwilowo nie zauważył mojej nieobecności, bo skupił  się na biegu i unikaniu przeszkód, które stawały mu na drodze do mety. Leżałam na ziemi obolała i próbowałam się podnieść lecz ból nóg sprawił, że nie miałam szans się podnieść… Już wiedziałam, a raczej przeczułam że co najmniej jedną nogę mam na pewno złamaną. „ A niech to!” – pomyślałam – Dlaczego to musiało się stać? – pytałam samą siebie. Byłam nieostrożna i teraz zapłaciłam za to nie małą kontuzją! Nagle usłyszałam wołania ogiera:
- Kiara! Kiara, gdzie jesteś?! – wolał.
- Jestem tutaj! – odkrzyknęłam obolała. Adrenalina powoli zaczynała opadać, co wywołało falę ogromnego bólu ze złamanej kończyny i innych powierzchownych ran.

< Art.? Troszku się rozpisałam :3 >

wtorek, 24 maja 2016

Od Arta - Cd. Kiary

Przyswajam do głowy wszelkie pozytywne myśli, bo by wygrać trzeba myśleć pozytywnie! Powtarzam jak mantrę te słowa lecz po chwili rezygnuję. Kij z wygraną, kij z przegraną. Jeśli odległości łba zabraknie do wygrany Kiary ja odstąpię jej wygranej i szczytu chwały! Tak! Tak właśnie zrobię. Mi więcej nie potrzeba nagród, bo samo przebywanie z nią jest nagrodą.
Odliczamy. 3...2...1! Oboje rzucamy się przed siebie. Przed nami wije się kręta ścieżka a na niej ustawione przeszkody. Pokonujemy pierwszą, biegnąc przed siebie. Ja i ona, łeb w łeb. Rzeczywiście jest szybka! Kto zwycięży?

Kiara?

Od Nordzi do Dust Bolt'a

Chodziłam spokojnie po Rajskiej Plaży,podziwiałam widoki,turlałam się w piasku.Ale podczas mojej zabawy zauważyłam jakąś sylwetkę pod palmą.Zdziwił mnie ten widok więc postanowiłam pokłusować w stronę tajemniczej postaci.Kłusowałam sobie aż nagle ta postać zaczęła odchodzić,zastanawiałam się czy się mnie przestraszyła czy co? Zagalopowałam do niego i głośno powiedziałam:
-Poczekaj!
Wtedy zatrzymał się i popatrzał na mnie ze zdziwieniem,ale poczekał.Dobiegłam do niego i zauważyłam że to koń i zagadałam radośnie:
-Cześć jestem Nordi jestem nowa.A ty?
-Ja jestem Dust Bolt.Miło mi.
-chcesz coś porobić?
-nie wiem.Mi nie wypada.
-Jak to? popatrzałam zdziwiona.

Od Nordzi do Hagara

-Nic...Odpowiedziałam z bólem i nagle dodałam
-Nordzi jestem Nordzi....Wtedy ogier popatrzał na mnie jak bym potrzebowała jego pomocy i spytał od nowa:
-Ale może jednak ci pomogę?
-Mówiłam że nic mi nie jest!
Ogier stał przybity jak by naprawdę chciał pomóc więc nie upierałam się i powiedziałam z żalem:
-To nic...I tak nie zrozumiesz..
-Może zrozumiem! powiedział  z bananem na psyku.
-Ech to było tak: Że biegałam sobie nagle nie zauważyłam małego kamienia no i BAM! wywróciłam się ponieważ ktoś mnie kopnął! i tak mnie boli od 3 dni.Ale to nic nie zawracaj sobie tym głowy.
-Mogę ci pomóc! wtedy Hagar wziął jakiś liść no i owinął nim moją zakrwawioną nogę.Podziękowałam kucowi i zaproponowałam małą wycieczkę!

Nowa klacz- Blitzkrieg

Coraz to nowi członkowie ^^
 
Imię: Blitzkrieg
Wiek: 3 lata
Stanowisko: wojowniczka

Od Blitzkrieg

Wierzgnęłam potężnie i ruszyłam z kopyta. Przed siebie, byle dalej, byle mniej czuć. W sumie nie, ja nie mam czego czuć. Jestem pustą szklanką, raz na jakiś czas napełniana jakimś energetycznym napojem. Gdy dostaję takiego kopa nie ma mowy o stresie. O jakichkolwiek uczuciach. Wtedy walczę z dniem, kaleczę noc.
Robię to samo teraz. Czy chcę kogoś poznać? Czy potrzebuję przyjaciół?
Może.
Lecz czy ktokolwiek to MNIE potrzebuje? Nie jestem dla nikogo ważna.
Zderzam się bokiem z jakimś samcem. Mierzę go złym wzrokiem i krzyczę za nim:
- Ejj, uważaj worku tłuszczu.
Czekam na zapewne oburzoną odpowiedź ale się nie boję. Ja nikogo się nie boję.

Któryś dokończy?

Od Akiry - CD. Lilith

Wykonuję parę radosnych kroków w moim tańcu po czym przyglądam się Lilith. Młoda, radosna, zgrabna. Te cechy pomagają zrozumieć istotę tańca. Taniec dla samego tańczenia jest odarty ze swojej prawdziwej istoty. Taniec to forma wyrażania uczuć.
- A potrafisz kochać? Lub wyrażać jakiekolwiek uczucia? - pytam, namyślając się, czy Lilith nadaje się do tego typu sztuki. Niby tańczyć każdy może, ale nie każdy może przez niego wyrazić coś głębszego. 
- Co? To chyba oczywiste, prawda? - spytała niepewnie.
- Taniec to forma wyrażania emocji, dlatego musisz ich w sobie poszukać! Dlatego też, opowiedz mi co czujesz. Wszystko. Chcę posłuchać. - mówię z uśmiechem. 

Lilith?

Od Kiary CD Arta

- Bieg przełajowy?! – spytałam nagle z ożywieniem, po czym nagle dodałam zadziornie – Nie masz ze mną szans! – powiedziałam a na ustach zawitał niemal złowieszczy uśmiech.
- Zobaczymy! – powiedział tajemniczo.
Od razu zabraliśmy się za robienie toru przeszkód. Co chwile wymyślaliśmy jakieś rozmaite przeszkody, które były nie lada wysokie bądź ciężki do pokonania. Na dodatek trzeba było je pokonać z dużą szybkością oraz wykazać się nie lad zwinnością! Zwłaszcza w takim mglistym i ciemnym lesie a bluszcz na drzewach i podłożu nie dawał takiej stabilności, jak bieg na normalnej trawie, gdzie można było się rozpędzić na fest.
Jednak bluszcz nie przeszkodzi nam w walce o pierwsze miejsce! O nie! To będzie wyścig jakiego nikt jeszcze nie widział! Już nie mogłam się doczekać! Ciekawiło mnie na co stać Arta; Zważywszy na to, że jest szpiegiem, pewnie ma nie lada siły i wytrzymałości! Jednak to mnie nie zniechęcało… Wręcz przeciwnie! Nie mogłam się doczekać wyścigu, więc gdy skończyliśmy już układać przeszkody, parę razy uderzyłam kopytami o ziemię. Czułam się przy Arcie pełna energii! Miał w sobie to coś, co sprawiało że chciałam z nim przebywać i spędzać ciekawie czas... Mimo, że wciąż byłam co jakiś czas troszkę nieśmiała, to ogier zaraz sprawiał, że ta bariera ustępowała i mogłam w końcu się normalnie zachowywać... Cóż! Przynajmniej przy nim;
- Jeszcze jedno! – powiedział nagle ogier –  Jeśli to Ja wygram, to będę musiał dostać jakąś nagrodę! – powiedział i się wyszczerzył.
- Nagrodę powiadasz? Zobaczymy! Nie dam Ci się tak łatwo pokonać! Może to Ty będziesz mi musiał coś dać; - powiedziałam i zaczęliśmy się szykować do startu.

< Art? XD >

Od Arta - Cd. Kiary

Ciemno tu trochę, lecz w tym miejscu nie strach mi walczyć z ciemnością. Pomyśleć, że niegdyś bałem się ciemności!
-Nudno? Nam? Dopóki mamy siebie, dopóki jesteśmy obok siebie nuda nam nie grozi. Jesteśmy kreatywni. Na pewno coś wymyślimy! - przekonuję ją ochoczo, z ozywieniem.
Kiara uśmiechnęła się lekko nieśmiało, jej uśmiech rozpalił ciepełko w moim sercu. Kiara ma coś w sobie. Lubię ją, od niedawna się znamy, lecz już teraz jesteśmy dobrymi towarzyszami.
- Patrz! Tam! Zwalone drzewo, tu można gałęzie ułożyć... na kamieniach! Wiesz co to oznacza?? - pytam.
- Cóż? - słyszę w odpowiedzi.
- Bieg przełajowy! - wołam

Kiara?

Od Kiary CD Arta

Myślałam że zaraz pęknę ze śmiechu! Art, cały czas się starał zrzucić z siebie wodorosty, co dawało tylko taki Kutek, że razem z jego grzywą tworzyły się dziwne wzory albo po prostu co chwilę dostawał wodorostem po nosie; W końcu jakoś udało mi się powstrzymać od śmiechu i postanowiłam pomóc ogierowi, który chciał już się przymierzyć do kolejnej próby zrzucenia wodorostów.
- Poczekaj! Pomogę ci… - powiedziałam ciepło się uśmiechając i podeszłam do niego.
Zaczęłam wybierać z jego grzywy mocniej zaplątane wodorosty. Przyznam że trochę mi to zajęło, bo paskudztwa mocno się szczepiły z grzywą ogiera. Ogier stał przez ten czas i chyba mu nie przeszkadzało długie stanie… Gdy w końcu wyjęłam ostatniego wodorost a, ruszyliśmy dalej patrolować tereny.
- To ile nam jeszcze zostało terenów do obejrzenia? – spytał.
- Jeszcze trzy! Dolina rozmów, Jesienna Ścieżka a na koniec Mglisty Bluszczolas.
- To już nie dużo! – powiedział zdziwiony.
- Dla Ciebie może tak ale ja już jestem trochę zmęczona. – powiedziałam i lekko ziewnęłam.
Na szczęście Dolinę Rozmów i Jesienną Ścieżkę szybko obeszliśmy i na koniec został Mglisty Bluszczolas. Przez ten czas, cały czas rozmawiałam z ogierem, śmialiśmy się i wygłupialiśmy się co jakiś czas.
- A ten Bluszczolas ma coś specjalnego w sobie? – spytał zaciekawiony.
- Tylko dla źrebaków – odparłam – My dorośli widzimy tam tylko las i pełno bluszczu ale młodziaki widzą tu wszystkie swoje strachy z dzieciństwa. Dla nas to miejsce nie będzie zbyt interesujące – powiedziałam jakby z żalem w głosie.

< Art? Troszku brak weny :c >

poniedziałek, 23 maja 2016

Od Lilith - Cd. Akiry

Rzadko można dostrzec tu kogoś, w którym kipi aż tyle radości z życia! Samiec wydawał się niewiele starszy ode mnie ale miał w swoich ruchach dziecięcą niewinność. Widok tańczącego samca obudził we mnie radość, choć wstałam dziś lewą nogą.
- Dzień dobry! Ładnie tańczysz.  - rzekłam radośnie. Aż sama się sobie zdziwiłam. Dotąd zaufania do obcych nie było we mnie za grosz.
- A dziękuję, dziękuję. - słyszę w odpowiedzi  - Akira. - dodaje, to pewnie imię.
- Lilith. - odpowiadam na luzie.
Aż mi się na myśl nasuwa pytanie. Zaryzykuję!
- Nauczysz mnie tak tańczyć?  - pytam

Akira?

Od Arta - Cd. Kiary

Jakżesz do tego doszło? Byłem zszokowany tym, do jakiego stopnia szaleństwo mnie ogarnęło! Czy... dobrze sądzę? Czy to nasze usta chciały ze sobą grać? Ach, nie! Rozdzielił je wodorost ohydny, który zresztą goszczący teraz na moim pysku! Ohyda! Strząsam go zdecydowanym ruchem ze swojego pyska.
Uch. Wypadałoby...przeprosić lecz za co? Za dobrą zabawę? Nie, tu należy kontynuować zabawę. Lecz żeby nie było, że taktu nie mam obie opcje połącze. W jedno!
- Ojj, wybacz. Szaleństwo potrafi ponieść. - uśmiecham się do niej radośnie i widzę, że nie ma mi tego za złe.
Czemuż ona się tak śmieje? Wzrokiem mnie bada i wzrok się śmieje... A może źle wyglądam? Rzeczywiście coś tu niedobrego... Spytam, póki godzina młoda.
- Hmm, coś nie tak? - pytam z ciekawością.
- Ohm, masz nad wyraz ciekawą grzywę. Przeplatane włosy z wodorostami. - dodała ze śmiechem.
Staram się je z siebie strząsnąć, czym wzbudzam jeszcze większy śmiech.

Kiara? ;p

Od Kiary CD Arta

Cóż to było za istne szaleństwo! W normalnych okolicznościach nigdy bym się tak nie zachowała! Ale to miejsce sprawiało, że nie obchodziły mnie żadne zasady, które obowiązywały już w dorosłym życiu. Nie interesowało mnie co może się stać, nawet zapomniałam na chwilę o swoim zwiadzie, który miałam przeprowadzić… Bawiłam się i przepełniało mnie szczęście! Miałam mnóstwo energii nie do opisania! Popychaliśmy się z ogierem co chwile, chlapiąc się wodą jak jakieś źrebaki. Pierwszy raz w życiu tak wspaniale się czułam! Zwłaszcza z Artem; Ogierem którego niedawno poznałam a już z nim tak szalałam. W pewnym momencie straciłam równowagę, bo pod wodą był niewielki spadek i się przewróciłam razem z ogierem, który akurat postanowił mnie jeszcze popchnąć i ochlapać; Razem straciliśmy równowagę i wpadliśmy razem do wody. Na szczęście woda nie była głęboka w miejscu, w którym obecnie się znajdowaliśmy. Gdy chciałam zaczerpnąć powietrza, nagle poczułam coś miękkiego, ciepłego i delikatnego na swoich ustach… Otworzyłam w końcu oczy, bo zamknęłam je odruchowo gdy upadałam. I w tedy nagle zobaczyłam Arta; Ogier po chwili też lekko zdezorientowany, w końcu otworzył oczy i patrzyliśmy sobie prosto w oczy z niedowierzania i zdziwienia;

< Art? ;3 >

Od Arta - Cd. Kiary

Oddaję się cały magii tego miejsca. Szaleństwo mnie przyzywa, szaleństwo mną rządzi. Otulony skrzydłem szaleństwa ruszam w pośpiechu w kierunku wody. Tafla jego się błyszczy, ta tafla też chce poigrać z moimi kopytami! Zerkam na Kiarę. I ona też wydaje się szczęśliwa, upojona szaleństwem! Biegniemy razem, ona i ja! Ku szaleństwu, które siedzi w nas!
Wbiegam do wody i rozchlapuję ją wokoło! Kopię i woda bryzga dookoła. Kiara już chyba cała ochlapana. Po chwili i mi woda zachlapuje oczy, nozdrza. Wlewa się do pyska słodka woda. Szaleństwo w nas siedzi. Popychamy się jak małe dzieci. Pomyśleć, żem pełnoletni jesteśmy!
Z dala z dorosloscia! Z dala z zasadami! Dziś szaleństwo rządzi narodami! Wodne szaleństwo!

Kiara? XD

Od Odium - Cd. Vendeli von Meteorite

Co mam zrobić? Tak po prostu się odezwać, do zupełnie nieznanego ogiera? Co prawda, to wujek Vendeli ale ja go nie znam! Nawet nie wiem gdzie jest. Jak się zachowuje. Niedobrze mi ze strachu.
Vendela trąca mnie pyskiem w bok. Chyba już jesteśmy. Rozpaczliwie staram się znaleźć słowa. Co mam powiedzieć?
- Jest parę kroków przed nami. Dasz radę sam. - pociesza mnie samica po czym ruszam przed siebie, tym razem sam.
Na wyczucie czuję, że jest przede mną. Przystaje więc.
- Dzień dobry. - mówię. Może zbyt oficjalnie? Szkoda, że nie widzę jego miny. Dobrze, że mam chociaż słuch.
- Witaj! - słyszę radosne przywitanie i coraz bardziej zastanawiam się jak kontynuować tą rozmowę.
- Jestem Odium. -przedstawiam się nieśmiało i czekam, aż on coś powie. Ta rozmowa wydaje się zbyt formalna.
- Cloud von Meteorite. - słyszę w odpowiedzi  - Po coś tu przyszedłeś?
Sam nie wiem. Vendela mi kazała. Ale nie powiem tego, bo wyjdę na głupka.
- Tak podpytać... - mówię i po chwili kontynuuję  - Jak to jest być szpiegiem?
- Wywiad, hę? - pyta z ożywieniem w głosie  - Lekarz nigdy nie zdradza jak leczy, szpieg nie zdradza też swej strategii. Jednak co chcesz wiedzieć, Odiumie? - pyta.
- Niech pan opowiada! - rzucam wesołym tonem. Powoli zaczynam się rozluzniać.
- Nie musisz mówić mi pan, oboje dorośli jesteśmy. - zwraca na to uwagę Cloud
- Dobrze. Wobec tego Cloud, liczę na ciekawą opowieść. Zawsze się zastanawiałem jak to być szpiegiem. - mówię.

Cloud von Meteorite?

Od Akiry - Dla Lilith

Taniec... jedna ze sztuk ludzkich, lecz i przez zwierzęta uwielbiana. Tu trzeba mieć to coś w sobie, by lekko muskać ziemię kopytami. Tu nie potrzeba żadnych mocy - tu w grę wchodzi wrażliwość i wyczucie.
Tańczę i ja. Wreszcie dach nad głową znalazłem, wreszcie nie muszę gonić dnia by zdążyć wszystko zrobić. Teraz mam czas na sztukę a sztuka mą miłością. Sztuka to część mnie.
Tańczę a liście zielone i dmuchawiec rozpylany wraz ze mną. Ptaki nucą skoczną melodię, tak przyjemną dla ucha. Napawam się siłą świata, który mnie otacza.
Tańczę a mój taniec przerywa szmer. Przystaję. Rozglądam się dookoła. Dostrzegam obok siebie klacz wroniej maści o łagodnych, błękitnych oczach. Wydaje się, że jej wiek jest zbliżony do mojego; może trochę młodsza? Coś w niej jest. Niezwykłego. Pięknego. Spokojnego.
Patrzę na nią i zastanawiam się czy widziała mój taniec. Czekam aż ona się odezwie.

Lilith, dokonczysz?

Od Hagara - Do Nordzi

Bez Firahees życie nie było już tak radosne. Brakowało mi tej zadziornej dziewuchy i naszego wzajemnego przekomarzania się. Bez niej każdy dzień jest taki sam. Wiele koni patrzy na mnie z pogardą. Mało kto akceptuje mój styl bycia. Dotąd tylko ona akceptowała mnie takim jakim jestem. Choć to była tylko krótka przyjaźń to i tak czuję się, jakby zabrali mi kawałek serca.
Nie mam żadnej motywacji, aby poznać kogoś nowego. Jeśli to się wydarzy, to będzie przez przypadek! Sam z siebie nie poznam nikogo, kto mnie zaakceptuje.
Akurat mam wartę. Za chwilę zmiana, na moje miejsce przychodzi Rossa. O, już idzie! Kiwam głową na przywitanie po czym opuszczam swoje miejsce.
Idę przed siebie. Znając życie idąc do jaskini nikt mnie nie zaczepi. Wszyscy mają mnie za pasożyta. Za co? Za to, że jestem specyficzny?
Minąłbym już obojętnie pewną klacz ale coś w jej wzroku mnie zaniepokoiło. Wyglądała na zagubioną a w dodatku chyba utyka na prawą przednią nogę. Zatrzymuję się. Może potrzebować pomocy!
- Jestem Hagar - zagaduję  - Wszystko w porządku, czy potrzebujesz pomocy? Pytam bo nie wyglądasz najlepiej. - dodaję z niepokojem w głosie.
Nigdy jej tutaj nie widziałem. Może nowa?

Nordzi, dokonczysz?

Nowy ogier- Akira

Witamy, witamy i zapraszamy ^^
 
Imię: Akira
Wiek: 3 lata
Stanowisko: obrońca

niedziela, 22 maja 2016

Nowa klacz- Nordzi

Kolejna klacz w naszym zespole :3

http://img09.deviantart.net/d75e/i/2012/054/a/f/andalusian_1_by_sooty_bunnie-d4qrqty.jpg
Imię: Nordzi
Wiek: 4 lata
Stanowisko: morderca

Nowy ogier- Daeven

Witamy cię serdecznie =)

http://img15.deviantart.net/87c5/i/2009/180/0/8/black_beauty_by_t_lionheart.jpg 
Imię: Daeven
Wiek: 5 lat
Stanowisko: wojownik

Od Kiary CD Arta

- Cóż... Ja osobiście wolę inne miejsca niż las Peeves ale cieszy mnie że masz taka wenę – powiedziałam radośnie i wkroczyliśmy na tereny Magicznej Zatoki.
- To miejsce ma jakieś swoje czary? – spytał.
- Podobno jak się tu wchodzi, to chce się szaleć… W sensie! Chce się komuś bawić czy coś… Mi się to jeszcze nie zdarzyło, bo pierwszy raz patroluję ten teren. Pozmieniano nam grafik i to miejsce jest też dla mnie troszkę zagadką – powiedziałam a po chwili nasze sierści błyszczały od światła niebieskiej wody.
-  Do szaleństw? Hm… To zapowiada się interesująco! – powiedział tajemniczo a ja spojrzałam na niego z zainteresowaniem. Już wiedziałam, że albo coś w tym miejscu się stanie, albo faktycznie stanie się tak, że możemy oszaleć; Zarzuciłam grzywą, żeby odgarnąć trochę włosy z oczu i przeszliśmy do truchtu i zagłębiliśmy się dalej w tym dziwnym miejscu;

< Art? ;3 >

sobota, 21 maja 2016

Od Lilith - Do Resy

Brak mi słów. Żadne z nich nie odda całej istoty mojej niepewności. Nawet samo słowo ,,niepewność" jest tu zbyt lekkie. Niepewność to adrenalina. Adrenalina dodaje skrzydeł. Moja niepewność mi je ucina.
Brakuje mi wielu wiadomości do życia. Wciąż rosnę, nie znając swoich fundamentów. Nie wiem kim jest ojciec. Wiem jaki był ale nie znam szczegółów. Szczegóły są ważne w tym zagmatwanym życiu. Szczegóły nadają sens życiu.
Boję się. Boję się wstać pewnego ranka i odkryć, że to właśnie od tego dnia jestem pełnoletnia. Myślę ze strachem o zawodzie, który będę wykonywać. Bo do żadnego się nie nadaję.
Nie lubię cierpienia i rozlewu krwi  - już połowa odpada. Ratowanie życia jest zbyt odpowiedzialnym zadaniem. Co mi pozostaje? Szpieg? Nie umiem przekonująco kłamać. Strażnik? Czy jest w tym zajęciu coś ciekawego? Wypatrujaca? Zielarka? Tak... Te dwa, oba wymagające mnie pociągają. Lecz pierwsze znacznie bardziej.
Wpada mi do głowy pomysł, by znaleźć kogoś z tego zawodu i podpytać co w nim lubi i czy mu się podoba. Tak rozwieję wszelkie wątpliwości. Zaczęłam się zastanawiać.
Miałam w głowie tylko jedno imię, mimo, że wiele koni miało ten zawód. Zaczęłam szukać tej klaczy.
Właściwie nie znam Resy. Nawet nie wiem, czy dobrze pamiętam jej imię. Być może coś pomyliłam. Może przekręciłam.
Byłam przygotowana, że poszukiwana klacz może nie lubić towarzystwa i spławić mnie nim się odezwę. Ale nie bałam się. Raz kozie śmierć.
Ruszyłam więc. Szłam i szłam po drodze pytając się przypadkowe osoby. Niektórzy wiedzieli o kogo chodzi, inni nie. W końcu wykierowali mnie i trafiłam pod jaskinię jakiejś kasztanowatej klaczy. Gdy nieznajoma wyszła błyskawicznie się przedstawilam.
- Jesteś Resa, tak? - pytam
Kiwnela głową i nieufnie się mi przyjrzała.
- Ja jestem Lilith. Słyszałam, że jesteś wypatrującą. Chciałabym wiedzieć jakie masz obowiązki jako wypatrujaca i czy podoba Ci się twoja praca. - tłumacze.

Resa?

Od Arta - Cd. Kiary

Omiotłem spojrzeniem klacz, tak smukłą jak młoda łania i przekrzywiając łeb w prawo powiedziałem:
- Obowiązki przede wszystkim! Przecież podstawą bycia w stadzie jest pilna współpraca wszystkich pracowników.
Zabrzmiało to poważnie, zresztą tak jak miało a jednak Kiara zaśmiała się jak szalona. Stałem tak chwilę po czym i mnie wesolość pewna ogarnęła.
- Te tereny są tak urokliwe, że ich urok napawa mnie weną twórczą! Gotów jestem rymować i śpiewać! - nieco przesadnie zachwycam się miejscem gdzie się znajdujemy.

Kiara?

piątek, 20 maja 2016

Od Kaskady

Długo wędrowałam po rozmaitych dzikich terenach. Mijałam wiele stad ale żadne mi nie odpowiadało, bo miało jakieś dziwne zasady bądź dziwne zwyczaje. A ja chciałam tylko żyć w spokoju… Po raz pierwszy w życiu, chciałam zaznać czegoś więcej, niż tylko zasad i okrutnej selekcji, kto jest lepszy a kto gorszy… Długo mi zajęło pogodzenie się ze śmiercią mego kochanego brata. Każdy dzień przynosił ból, lecz starałam się o tym nie myśleć. Niedawno usłyszałam o stadzie koni, które jest niemal najpotężniejsze ze wszystkich znanych stad koni. A przynajmniej inni tak mówili… Podobno był tam dostatek i każdy mógł się do nich przyłączyć. To mnie zmotywowało! Wiedziałam że muszę odnaleźć to stado! I tak oto moja wędrówka, była kontynuowana chęciom życia w „normalności”. Jednak zabójcy z mojego poprzedniego stada nadal mnie szukali. Nieustannie próbowali mnie schwytać i zabić na rozkaz moich rodziców, którzy nie przejmowali się że wydają wyrok śmierci na jedną ze swoich córek. Dla nich byłam nikim lecz za nieposłuszeństwo i za rzekomą „zdradę” rodzinnego stada, postanowili mnie usunąć ze świata żywych... Jednak jeden raz miałam wyjątkowe szczęście albo objawienie łaski przez jednego z morderców, który mnie odnalazł...
***
Tamtego pięknego dnia szłam spokojnie po lesie Tandża-chat. Był to las bardzo gęstej roślinności i łatwo było się w nim zgubić. Łatwo było zboczyć z właściwej ścieżki i ja niestety z niej wtedy zboczyłam... Błąkałam się po lesie i rozpaczliwie szukałam drogi, lecz w panice straciłam orientacje. Stanęłam, schyliłam głowę ku ziemi i próbowałam się uspokoić...
„Spokojnie Kas... Jakoś stąd wyjdziesz! Uspokój się!” - powtarzałam sobie w myślach. I wtedy, dosłownie jak w jakiś filmach, zza krzaków wyszedł jeden z moich „egzekutorów”. Nie spodziewał się mnie, bo przez chwilę stanął jak wryty i oboje przez krótki czas się na siebie patrzyliśmy z niedowierzaniem! Znałam tego mordercę i wojownika zarazem... Był to wysoki ogier, maści karej o imieniu: Talon. Był najsilniejszy z całego korpusu morderców, jakich mieliśmy w stadzie. Wiedziałam wtedy, że jeśli tak dalej będę stała, to z pewnością szybko zniknę z tego świata!
Nagle się zerwałam do ucieczki! Biegłam ile sił, robiąc uniki, nagłe zwroty czy skoki. Gęsta i bujna zielona roślinność nie ułatwiała mi zadania, tak samo, jak żywioły Talona! Miał żywioły: psychiki i ziemi, więc łatwo mi wyczarowywał pnącza pod nogami, o które się potykałam bądź o mało nie wywracałam. Mimo, że ja również używałam mocy przeciwko niemu, to niestety on był silniejszy... Nigdy nie trenowałam tak intensywnie swoich umiejętności, co inni... I to był mój poważny błąd.
Nagle z ziemi wystrzeliły większe pnącza i oplotły mi nogi w biegu, co spowodowało, że się boleśnie wywróciłam i pokaleczyłam. Próbowałam wstać lecz to było na nic... Nie miałam już sił na walkę. Nie miałam energii, po morderczym biegu, który wyczerpał moje „rezerwy”. Poza tym! Pnącza na nogach i tak by uniemożliwiły ucieczkę. I nie! Nie mogłam użyć swojej mocy, bo byłam zbyt wyczerpana.
Leżałam bez sił na ziemi ciężko dysząc i wtedy stanął nade mną mój egzekutor. Poddałam się. Spuściłam wzrok i czekałam na śmiertelny cios. I nagle stało się coś, co nie powinno się było zdarzyć! Po chwili, pościł mnie wolno, darując mi życie! Nic nie powiedział. Po prostu się nagle odwrócił, odwołam swój żywioł i odszedł. Nie wiedziałam co wtedy o tym myśleć... Cieszyłam się i jednocześnie szok sprawił się myślałam że śnię! Jednak to była rzeczywistość.
***
Szłam właśnie z alfą do mojej nowej jaskini, która mi się najbardziej spodobała. Przy okazji Havana mówiłam mi jakie są jeszcze stanowiska w stadzie. Byłam pod wrażeniem że wszyscy a raczej większość koni, żyje ze sobą w zgodzie, nie to co w moim byłym stadzie… Tu wszystko tętniło życiem i było radośnie. Nikt nie zwracał uwagi na wygląd, jak w moim przeklętym stadzie, jak i nie zwracano uwagi na przeszłość konia. Po drodze ustaliłyśmy, że chcę być zielarką. A gdy dotarłyśmy na miejsce mojego nowego lokum, podziękowałam za wszystko alfie i weszłam do środka mojego nowego”domu”. Od razu zabrałam się za zbieranie ziół i ustrajaniem swojego kąta. Po paru godzinach ciężkiej pracy, moje dzieło było ukończone! Byłam z siebie zadowolona. Wszędzie były kwiaty i rożne zioła. Jedzenie i wodę umieściłam w innej części jaskini, robiąc sobie małe zapasy. W końcu nastała noc. A ja położyłam się z zadowoleniem na moim legowisku i po chwili już spałam.

Nowa klacz- Falka

Witamy, witamy. Cieszymy się, że do nas dołączasz :3

 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/b1/fb/4f/b1fb4fc1d3c25f6dfd01a8296d97c527.jpg
Imię: Falka
 Wiek: 2 lata
Stanowisko: brak (nastolatek)

czwartek, 19 maja 2016

Giselle i Fedon dorastają

Czas szybko leci. Fedon i jego siostra Giselle stają się coraz bardziej dorośli. Nie długo osiągną pełnoletność :)
 
Giselle
 
Fedon

Od Scolle - Cd. Arota

Ruszyłam kłusem wyciągniętym, planując, że tempo przyspieszę dopiero jak ludzie będą bliżej. Na chwilę się zatrzymałam. Odwrócilam się do kierunku z którego dobiegały me ucho stlumione ludzkie głosy. Powoli zaczęłam ich dostrzegać.
- Tu są te konie! - wrzasnął któryś z mężczyzn
Dałam znak Arotowi, że może ruszać. Sama szybko przeszłam w kłus, a później w wolny galop. Kierowaliśmy ludzi jak mogliśmy w zakątki lasu Peeves.
Niczego nieświadomi ludzie byli prawie za nami.
Nagle się zatrzymałam. Zgodnie z moim planem czekałam aż mnie dorwą.
- Patrz! Klacz się zatrzymala. - słyszę.
Z wyczuwalną pewnością siebie podbiegli do mnie. Pozwoliłam założyć im na szyję kantar a potem linę.
Arot stał parę metrów dalej, wyraźnie zaskoczony.
Po chwili moje oczy błysnęły złowrogo a powietrze przeciął śmiech jednego z duchów. Ludzie błyskawicznie odskoczyli ode mnie, ale udało mi się jednego kopnąć w pewne wrażliwe miejsce. Drugi pozostawał jednak nieugięty.
Szczęście to specyficzny żywioł. Jest w nim zawarte wszystko co, daje nam szczęście. Jednak najgorszą mocą jest odbieranie szczęścia.
Postanowiłam zabrać temu drugiemu to co nazywał szczęściem, jedynym w swoim samotnym życiu.
Szybko rozpoznałam, że jest to złotej maści klacz arabska, która znaczyła dla niego najwięcej w życiu. To aż dziwne, tak, przyznam, że mnie to zdziwiło. Przywołalam tutaj tą klacz.
Stanęła obok mnie, niepewnie się rozglądając.
- Kim jesteś? - spytała
- Twój człowiek chciał nas porwać. Zabrać nam nasze szczęście. Wolność - tłumaczę - Jako, że Ty jesteś jego szczęściem proszę Cię o opuszczenie jego. Uciekaj.
Patrzyła na mnie ze zdziwieniem po czym ruszyła kłusem. Ten drugi człowiek zaczął za nią krzyczeć.
- Sada, Saada! Nie odchodz... - po czym uklęknął na ziemi i zaczął płakać.
Odwrocilam się do Arota i szepnęłam:
- Aż dziwne. Dla niego szczęściem była ta klacz. Czasem wystarczy odebrać szczęście, by pozbyć się pewnego siebie człowieka.

Arot?


czwartek, 5 maja 2016

Od Vendeli von Meteorite- c.d. Odium

-O tym, co Cię najbardziej interesuje.- stwierdziłam.
-A jeśli nie mam takiego tematu lub zwyczajnie wolałbym go pozostawić dla siebie?- odparł wyraźnie niepewny, czy może na tyle zaufać innemu ogierowi.
-Wtedy pozostaw mówienie głównie jemu, a on już będzie wiedział jak pokierować dyskusją, żeby Ciebie także do niej włączyć.- zaproponowałam.
-Zakładam, że jest tak samo gadatliwy jak Ty.- zaryzykował stwierdzenie z czymś w rodzaju niepozornego uśmiechu, który dla mnie w jego wypadku był już małym skarbem.
-Nawet bardziej!- wykrzyknęłam śmiejąc się.- Wszyscy się zastanawiamy jakim cudem awansował na stanowisko szpiega, jeżeli często nie potrafi zamilknąć nawet na pięć minut!
-Może po prostu często działa w pojedynkę lub zostaje wysyłany na misje z kimś niezwykle cichym...?- podsunął Odium.
-To drugie odpada.- orzekłam po krótkim zastanowieniu.- On akurat należy do tego typu istot, które nawet kamień potrafiłyby pobudzić do rozmowy.
-W takim razie pozostaje nam tylko ta pierwsza opcja.- podsumował.
-Będę musiała go przy okazji o to zapytać!
-To chyba mamy temat na nasze spotkanie z nim.
-Jedno pytanie?!- nawet nie próbowałam ukryć zdziwienia w moim głosie.
-Nie!- zaprzeczył.- Całą jego pracę!
-No nie wiem...-odrzekłam.- Na pewno ma wiele tajemnic, których nie będzie mógł nam zdradzić...
-I nie musi. Ważne, aby tylko trochę nam o tym opowiedział.
-Skoro tak, to rzeczywiście możemy spróbować.

<Odium?>

środa, 4 maja 2016

Od Kiary CD Arta

Lekko się zaśmiałam. Ten ogier był coraz bardziej interesujący i czułam jakbym go znała od lat, mimo że niedawno co zaczęliśmy rozmawiam! Jednak ten osobnik był zarazem tajemniczy, więc zapewne miał wiele swoich tajemnic i w pełni bym go nie mogła poznać ale nie przeszkadzało mi to; Cieszyłam się każdą chwilą z nim, bo wreszcie nie czułam się samotnie i miło spędzałam z nim czas.
- Może i ja Cię nie obserwowałam, tak jak ty mnie, ale przyznaję że mam również takie same odczuci w stosunku do Ciebie – powiedziałam i się ciepło uśmiechnęłam. Ogier odpowiedział mi tym samym uśmiechem.
- A Ty? – spytał – Nie jesteś zmęczona, gdy tak chodzisz w nocy zamiast spać smacznie w jaskini? – spytał.
- Na początku sprawiało mi to duży problem, lecz teraz się już przyzwyczaiłam. Fakt! Czasami jestem bardzo zmęczona ale w miarę szybko dochodzę do siebie… - powiedziałam spokojnie patrząc na niego. – O! Właśnie wychodzimy z Lasu Peeves i wchodzimy na teren Magicznej Zatoki a później będzie Dolina Rozmów. – powiedziałam i jeszcze się na chwilę zatrzymałam i obejrzałam za siebie, by być pewna, że nic nie przeoczyłam. Ku mojemu zadowoleni, nic podejrzanego nie zauważyłam, więc ruszyłam dalej, gdzie ogier na mnie cierpliwie czekał…
- Przepraszam! Musiałam jeszcze się upewnić, czy aby na pewno wszystko jest tutaj w porządku – przeprosiłam go za to, że tak nagle się zatrzymałam i od się od niego odłączyłam.

< Art? >

wtorek, 3 maja 2016

Od Arta - Cd. Kiary

Szliśmy w blasku księżyca. I o dziwo, nie czułem zmęczenia. Ostatnimi czasy prowadziłem dziwny styl życia charakteryzujący się jak najmniejszym przesypianiem doby.
- Szpieg wszystkim kojarzy się z kimś, kto kogoś obserwuje. Niemalże prześladuje. Lecz szpieg oprócz obserwowania robi inne rzeczy. Ustala informacje na temat, co się stało w stadzie. Musi wycisnąć jakoś informacje, nawet od niechętnych. Na szczęście, zwykle mają szansę pomóc mu w tym moce. Szpieg musi potrafić kłamać, ale w normalnych relacjach z innymi przed tym uciekać. A dzięki temu obserwowaniu bądź co bądź poznaje innych. - mówię. Sądzę, że dobrze opisałem istotę posady Szpiega. 
- A czego się o mnie dowiedziałeś, idąc za mną? - pyta Kiara
- Akurat tyle rzeczy, by zechcieć poznać Ciebie bliżej, Kiaro. - powiedziałem uroczystym głosem. 

Kiara?

Od Kiary CD Arta

- Cóż... Jest trochę rzeczy - przyznałam. - Po pierwsze, mogę swobodnie chodzić po wszystkich terenach stada, bo muszę patrolować tereny. Po drugie, gdy inni śpią my czuwamy nad ich bezpieczeństwie! Bądź co bądź, ale wojownicy, obrońcy, alfy i inni smacznie śpią i nie mogą się spodziewać np. niespodziewanego ataku... To my ich ostrzegamy pierwsi o niebezpieczeństwie, podobnie jak wypatrujący. Po trzecie, mogę oglądać różne piękne tereny, na które inne konie nie mogą wchodzić... Czasami gdy uważamy że coś jest nie tak, możemy na chwilę wyjść  po za tereny stada i to sprawdzić! Jesteś tak jakby niezależny... Po czwarte, to wielka odpowiedzialność! To my chronimy wszystkich i ostrzegamy ich o niebezpieczeństwie, podczas gdy wszyscy smacznie śpią! Strażnicy muszą być zawsze czujni. Ponad to, wszyscy strażnicy są w pewien sposób ze sobą związani... podobnie jest z wypatrującymi, z którymi często ie widujemy. - powiedziałam i spojrzałam na ogiera, który analizował moje słowa. Szłam więc spokojnie przez jakiś czas, dając ogierowi czas na rozmyślenia. A w tym czasie, jeden z duchów lekko musnął ogiera po grzbiecie z charakterystycznymi jękami. Ogier aż podskoczył i przybrał pozycję obronna i patrzył wszędzie oczami; Zaśmiałam się głośno!
- To tylko duch! - powiedziałam jakby to było oczywiste - lubią  straszyć, bo to im sprawia przyjemność; Jeszcze nie jeden raz Cię zaskoczą - powiedziałam nadal chichocząc. W towarzystwie tego ogiera czułam się świetnie! Miło mi się z nim rozmawiało i był zabawny. Po chwili poczułam jak duch mi podciął nogi i runęłam na ziemię a ten uciekał się śmiejąc i jęcząc zarazem.
- Nic ci nie jest? - spytał odruchowo Art.
- Tak, w porządku! Zapomniałam się trochę, a one to wykorzystały - powiedziałam uśmiechając się do ogiera, żeby się nie martwił. - A ty? Co lubisz w zawodzie szpiega? - szybko zmieniłam temat, by ogier znów się trochę rozweselił. - No bo na pewno lubisz mnie obserwować i mnie straszyć! - powiedziałam i udawałam obrażoną lecz uśmiechałam się pod nosem szeroko. Starałam się to ukryć ale nie bardzo mi to wychodziło;

< Art? ^^ >

Od Arta - Cd. Kiary

Począłem się rozglądać. To miejsce wręcz roiło się od małych duszków, które bądź co bądź przyprawiały mnie o dreszcze. Ich chichoty oraz nagłe jęki... Okropność.
- Odrobinę straszne to miejsce, prawda? Wyczuwam w myślach tych duszków dziwne pomysły. - mówię żywo do mej towarzyszki, Kiary. 
- Nie martw się. Są tylko złośliwe. Prawdopodobnie nic Ci nie zrobią. - odpowiada, próbując uspokoić moje rozmyślania. 
- Pewnie są bardzo nieszczęśliwe. Utknęły w tych swoich niewidzialnych ciałkach, podczas gdy chciałyby tak jak my, po prostu żyć! - zaczynam kolejne rozmyślania 
- Tak sądzisz? - spytała ze zdziwieniem klacz. 
- Jasne! Tylko nieszczęśliwi lubią używać złośliwości przeciwko szczęśliwym. 
- Ciekawa teoria. Jesteś... Bardzo specyficzny. Ale pozytywnie. - przyznała Kiara a ja już czekałem by zadać jej pytanie. 
- Co lubisz w zawodzie Strażnika? - pytam. 

Kiara? ^^

Od Arota CD Scolle

- Hm… A może by tak wykorzystać żyjące tu duchy i za pomocą naszych mocy, napytać im biedy w postaci rozbitej czaszki, strachu i bólu? – spytałem z niemal drapieżnym uśmiechem.
- Nie znałam Cię z tej strony… ale wchodzę! – powiedziała z entuzjazmem.
- A więc, poudawajmy, że prawie nas doganiają a w tedy nagle będziemy przyspieszać i gwałtownie skręcać tak, aby zaprowadzić ich w sam środek Lasu Peeves. – powiedziałem z radością.
- Czy to aby najlepszy pomysł? – spytała nie przekonana – przecież niedaleko jest stado! – powiedziała z niepokojem.
- Spokojna twoja głowa! Już a oto zadbam; później wytworzę ogromna trąbę powietrzną i ich wywalę, lecz zanim to zrobimy, to troszkę się z nimi zabawimy… co Ty na to? – spytałem ze złośliwym i tajemniczym uśmiechem.
- Wchodzę w to! Ale ja też chcę się trochę z nimi zabawić! – powiedziała energicznie.
- No to ustalone! – powiedziałem i szybko dodałem – To teraz jazda, bo są coraz bliżej! – powiedziałem i zajęliśmy swoje pozycje;

< Scolle? Aż się boję, co wymyślisz c; >

Od Kiary CD Arta

Jego zachowanie nie dziwiło ale i też bawiło. Od dawna się nie uśmiechałam! Prawdę mówiąc, to jakieś półtora roku? Albo dłużej… w każdym razie, poczułam się swobodniej i zaczynałam go coraz bardziej lubić. Owszem, był troszkę szalony i pełny energii ale to mi nie przeszkadzało, gdyż trochę energii płynącej od kogoś mi się przydawało, bo sama zaczynałam nabierać energii. I pomyśleć, że przed chwilą czułam się taka samotna!
- Cóż… Teraz muszę zrobić zwiad tego terenu a później Magicznej Zatoki, Doliny rozmów, Jesiennej Ścieżki a na koniec Mglistego Bluszczolasu. – powiedziałam na jednym wydechu – Trochę tego jest, więc troszkę możesz się nudzi, zwłaszcza że masz stanowisko szpiega – powiedziałam spokojnie.
Ogier jakby przez chwilę myślał, chyba niezbyt mu mówiły nazwy tutejszych terenów, bo w końcu był nowy! Noc była dość chłodna a księżyc oświecał trochę ponury Las Peeves, lecz niezbyt mocno, bo las był gęsty i otaczała go gęsta mgła w czasie wiosennych pierwszych nocy. Wiatr lekko zaczął wiać a duchy już obmyślały plan, by nas przestraszyć! Już słyszałam ich chichot, co oznaczało, że już wpadły na jakiś głupi pomysł… Uśmiechnęłam się pod nosem ale nie wiedziałam czy Art to zauważył… Nagle się odezwał:
- brzmi świetnie! Nie martw się! W twoim towarzystwie na pewno się nie będę nudził. – odparł z entuzjazmem, co mnie zaskoczyło! Przeważnie większość koni twierdzi, że życie strażnika jest strasznie nudne i męczące ale ja lubiłam swój zawód; Mimo iż czasami czułam się samotna… No dobra! Prawie zawsze.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i ruszyłam przed siebie a ogier za mną. Ciekawiło mnie czemu tak chętnie spędza ze mną czas, zamiast spać tak jak inne konie… Było bardzo, bardzo późno! A w zasadzie, to był środek nocy! Po chwili poczułam jak wiatr rozwiał moją grzywę i ogon, poczym wzięłam głęboki wdech czystego powietrza… Duchy natomiast już szykowały swój niecny plan;

< Art? >

Od Scolle - Cd. Arota

W sumie ogier nie miał wcale najgorszego pomysłu. Przy odrobinie szczęścia, mojego szczęścia mógłby się plan powieść.
- Za dużo czasu nie mamy, trzeba więc mieć jakiś plan. Nie wiem jak Ty, ale przynajmniej ja nie zamierzam stać się zabawką dla ludzi. - powiedział głośno Arot.
- Cicho tam! - rzuciłam podirytowana - Ja myślę!
- Niespotykane. - rzekł z sarkazmem ogier, jednak postanowiłam to zignorować.
- Twój plan może się powieść. Spróbujmy więc. - odpowiedziałam mu w końcu i oboje skupiliśmy się na robocie.
***
W końcu stalowa pułapka uniosła się i mogliśmy w spokoju wyjść. Byłam jednak zbyt zmęczona by biec więc po prostu padłam gdziekolwiek i usnęłam.
Obudził mnie krzyk Arota. Spojrzałam na niego nieprzytomnie, bo usnęłam na dopiero parę minut.
Ludzie się zblizali. Te ich okropne miny. Pewni siebie. Natychmiast się rozbudziłam. Wstałam prędko na nogi.
- Dawaj! Przydałaby się im lekcja, po której zapamiętali by, że z końmi się nie zadziera. Co proponujesz? - pytam z ozywieniem w głosie.

Arot?

Od Odium - Cd. Vendeli von Meteorite

Musiałem się na to zgodzić. Dobrze by było pokonać lęk przed innymi i żyć normalnie. Prawie normalnie. Żyjący normalnie mają zazwyczaj każdy narząd w pełni działający. U mnie jednak to oczy nie działały. Nie widziałem sensu życia bo inni widzieli go w konkretach. Dla kogoś ukochana osoba jest sensem życia, dla kogoś innego odkrywanie piękna świata. Będąc pozbawionym wzroku, pozbawili mnie możliwości poznania życia i świata tak jak inni.
- Naprawdę uważasz, że to dobry pomysł? - pytam z powątpiewaniem.
Vendela wyczula, że najchętniej bym zrezygnował z tego pomysłu więc trąciła mnie delikatnie w bok i powiedziała:
- Myślę, że to Ci pomoże.
Poczułem się pewniej. Zacząłem stawiać pewniejsze kroki. Skupiłem się na pozytywnych myślach. Dam radę. Dziwnie one brzmią w mojej z natury pesymistycznej strefie myślenia. Ja, Odium dam radę.
- O czym powinienem z nim porozmawiać? - pytam, próbując przewidzieć bieg wydarzeń.

Vendela von Meteorite?

Od Arta - Cd. Kiary

Od razu poczułem się lepiej, gdy Kiara uraczyła mnie uśmiechem. Pomyślałem wtedy, że pięknie się uśmiecha. Zwykle nie miałem w zwyczaju tak sądzić o klaczach, co mnie zaskoczyło. Pomyślałem jednak, że po prostu wyczułem w niej bratnią duszę. O tak, co najmniej bratnią duszę!
- Rzeczywiście zajmuję się byciem szpiegiem. - odpowiadam już spokojniej, choć ma się rozumieć wciąż z energią - A droga? Poniekąd każda wydaje się dobra, dopóki wije się bez końca. Chciałem podpytać, gdzież Ty zmierzasz, ponieważ mnie to zainteresowało.
- powiedziałem szczerze, bo szczerość leżała w mej naturze. O ile trudziłem się zawodem szpiega o tyle w relacjach z innymi pozostawałem szczery. 

Kiara?

Od Lilith - Cd. Martela

Nie dziwiłam się wcale a wcale mojemu towarzyszowi. Mnie również ciągnęło w głąb ścieżki, może z powodu tej ciekawości co na końcu...? A może z powodu tych pięknych kwiatów nad nami? Nigdy nie widziałam takiego miejsca jak to.
Bez namysłu rzuciłam się przed siebie. Przynajmniej tu mogę robić rzeczy bezmyślnie. Normalnie tak nie mogę. Normalnie mam w sobie barierę, że to nie wypada, nie przystoi młodej klaczce. Lecz nie na dzisiaj nudne rozmyślania o przyszłości! Martel jest dorosły i żyje chwilą. Może wcale niepotrzebne są plany skoro zwykle los plecie się inaczej niż planowaliśmy...?
- Czemu spochmurniałaś? - usłyszałam obok swojego ucha radosny szept mojego nowego kumpla. Od razu się uśmiechnęłam.
- Aj tam, przyszłość. Nieważne. - rzucam szybko na odczepne. Byłam w sumie trochę ciekawa kim jest Martel z zawodu.
Droga przed nami zaczęła się zwężać. Musiałam zwolnić kroku i biec tuż za Martelem. Coraz częściej pod nogami plątały się korzenie i już parę razy się potknęłam. Jednak dalej, nie zniechęcona bieglam za nim. Zaczęłam się rozglądać. Zamrugałam parę razy ze strachem. To już nie kwiaty nas otaczały. To  drzewa. Wcale nie takie zwykłe. Z oczami. Z zębami. O szponach. Przystanęłam. Jedno z nich zaczęło się do mnie uśmiechać. Cofnęłam się o parę kroków. Po chwili przypomniało mi się jak bieglam za Martelem. Nie zauważył, że się zatrzymałam. Pewnie jest daleko.
Zgubiłam się.

Martel?

Od Arota CD Scolle

Gdy ogromna klatka na nas spadła, przestraszyłem się! Miałem już do czynienia z ludźmi i nie za bardzo ich lubiłem… Klacz na mnie spojrzała i zaczęła na mnie niemal krzyczeć:
- Patrz, coś żeś narobił! Teraz złapią as ludzie! – warknęła na mnie i próbowała znaleźć drogę ucieczki.
- To nic nie da! Jesteśmy w potrzasku… A na dodatek słyszę, jakby się ktoś do nas zbliżał! – powiedziałem szybko.
- Jeszcze ludzi do szczęścia nam brakowało! Masz swoje bohaterstwo! – znowu warknęła na mnie.
Po chwili zobaczyliśmy, jak jacyś dziwni ludzie do nas podeszli. Było ich trzech. Jeden był dość niski jak na człowieka i miał skrzywioną minę; Drugi był wysoki i muskularny a trzeci chyba był ich dowódcą, bo wydawał i m jakieś rozkazy a oni biegali koło niego. W końcu jeden z nich wyłączył ten cały „magnetofon”  i podszedł powrotem do swojego szefa. A po chwili zaczęli rozmawiać:
- A jednak jakieś durne szkapy się na to nabrały! – powiedział ze zdumieniem.
- Mówiłem Ci Jack, że konie są głupie! Teraz je sprzedamy za kupę forsy! Sprzedamy je temu gościowi od westernu… Będzie miał te swoje dzikie konie! – powiedział z radością i zatarł ręce tak, jakby już czuł pieniądze w rękach.
- Ten Kary ogier, wygląda na dość silnego – powiedział – Będzie się idealnie nadawać! Natomiast ta klacz… o nie wiem… Co myślisz Spike? – spytał tego średniego wzrostu..
- Myślę, że się nada! To w końcu dzika chabeta! – powiedział – Jednak teraz robi się już ciemno, więc wydaje mi się ,że dopiero z samego rana spróbujemy je załadować! Teraz to nie ma sensu – powiedział i spojrzał na swojego szefa.
- Masz racje Spike. – przyznał – Teraz jest zbyt późno… Jutro tu powrotem po nie przyjedziemy, nie mają jak uciec! To są stalowe kraty, wiec nie mamy się czego bać że uciekną.
- Ta… - przyznał w końcu – Dwa konie, to i tak dobry łup – powiedział i wszyscy zaczęli się zbierać. Odsłonili swoje pojazdy, włączyli jakiś warkot i odjechali. Teraz to naprawdę byłem zdenerwowany! Ta sytuacja mi się nie podobała! I jeszcze te stalowe kraty, o których mówili… Normalny koń by tego nie podniósł! I nagle w głowie zaświtał mi plan!
- Scolle?! Mam pomysł! – powiedziałem entuzjastycznie.
- Ocho! No to jesteśmy uratowani! – powiedziała złośliwie i z brakiem przekonania.
- Mam żywioł powietrza, więc może uda mi się podnieść te kraty, a Ty za pomocą swojej mocy, pomożesz mi w tym – powiedziałem z radością.

< Scolle? Spoko c; Tylko ucieknijmy im jakoś :P A może i jakoś ich stratujemy, czy coś :P >

Od Kiary CD Arta

Przyglądałam się ogierowi ze zdziwieniem. Takiego konia jeszcze nie widziałam! Odium był dziwny na swój sposób ale ten? Ten zupełnie nie był podobny do Odium czy innych koni, które znałam. Wydał mi się nawet ciekawy.
- Acha – powiedziałam krótko – Cóż, mam na imię Kiara i jestem Strażniczką. – powiedziałam w końcu. Byłam mimo wszystko zadowolona, że nie będę się tułać sama przy zwiadzie jak zwykle… Ogier był maści ciemno kasztanowatej, była to rzadka maść. Ogier wyglądał na bystrego i inteligentnego. Sprytu też mu nie brakowało, jak mnie potrafił tak łatwo podejść… Tylko jego mowa trochę mnie zdziwiła! Może miał nerwy? Jak tak to czemu? Widać było że jest ode mnie młodszy lecz niewiele mniej… Może kilka miesięcy? Nigdy nie potrafiłam dokładnie określić wieku konia. Przypatrzyłam się jeszcze ogierowi. Był umięśniony lecz jego budowa idealnie się nadawała na szpiega. I wydawało mi się że właśnie nim jest. Ogier wydawał mi się nawet przystojny! Lecz nie mogłam o nim powiedzieć więcej, gdyż zamieniłam z nim tylko dwa zdania i w ogóle się nie znaliśmy! Jednak czułam że ta znajomość będzie bardzo… hm… owocna? Jeśli mogę to tak nazwać.
- Miło mi poznać nowego członka naszego stada – powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam – A Ty jesteś szpiegiem? Zgadza się? – spytałam i jeszcze dodałam – O jaką drogę chciałeś mnie spytać? Jeśli w ogóle chciałeś – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego przyjacielsko, żeby się trochę rozluźnił.

< Art? ^^ >

Od Arta - Cd. Kiary

Od wejścia w ten lekko nawiedzony las nie spuszczałem oka z pięknej damy, jaką zobaczyłem już wczoraj. Lecz tuż po dołączeniu do stada, które miało miejsce wczoraj nie miałem siły na nic. Obecnie szedłem za nią, zastanawiając się co pierwsze się stanie: Czy wpierw ona mnie zauważy, czy może ja wreszcie się odezwę. Ja - na ogół dość śmiały teraz cały się trząsłem. A jeśli powiedziałbym coś niestosownego?
Każdy inny ode mnie koń stwierdził by, że klacz na pierwszy rzut oka należy do maści gniadej. I tyle. Powiedziałby, że jest normalna. Nie! Zwykła. Jednak dla mnie wygląda nad wyraz inteligentnie. Mówią, że wszystkie kobiety lecą teraz na urodę zewnętrzną i to samo tyczy się wszystkich mężczyzn. Jednam przynajmniej ja jestem inny i ta klacz, wydaje się również być tą inną. Muszę się odezwać. Rzucam się więc na głęboką wodę.
- Hej! - wołam melodyjnym głosem. Klacz odwraca się szybko. Zadaje mi pytanie:
- Czy to Ty mnie obserwujesz?
Tym pytaniem ucięła mi język. Przynajmniej w przenośni.
- Nie nazwałbym tego w tak okrutny sposób. Chciałbym jedynie porozmawiać. I spytać o drogę.
- O drogę? - zdziwiła się klacz.
- I o panny imię. Jam Art, przepraszam, może dziwnie mówię, ale jestem dość specyficzny. - mówię szybko.

Kiara?

Od Scolle - Cd. Arota

Czyżby ten kary ogier zarzucał mi brak odwagi? O nie, nie pozwolę by tak o mnie sądził. Może nie należę do koni walecznych ale nie boję się. Potrząsnęłam grzywką i uniosłam dumnie głowę.
- Idę. - powiedziałam krótko. Lecz nim, musiałabym się jakoś wyczyścić. Byłam ubłocona. Nie mogłabym nikomu tak się pokazać!
- Może nie trać czasu na dbanie o wygląd, bo tym nieszczęśnikom potrzebna jest pomoc byle kogo a nie jakiejś piękności. - prychnął.
- Ha! Nazwałeś mnie pięknością. - powiedziałam z triumfem w głosie. A jednak zaczął ulegać mojemu urokowi.
Przewrócił oczami. Nie, nie o to chodziło? Przykre.
Ruszyłam galopem w kierunku okropnego hałasu. Jęki z każdą minutą przygasały.
***
Po dłuższej chwili zaczęliśmy się do źródła hałasu. Albo wciąż nie. Nikogo tu nie było. W pewnym momencie zrobiło się podejrzanie cicho. Zatrzymalam się a Arot prawie na mnie wpadł.
- Nie podoba mi się tutaj. - szepnęłam do niego.
- Ktoś tu jest. Potrzebuje pomocy. Chcesz go tu zostawić? - pyta. Jest to pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie!
Hałas ponownie zaczął rozbrzmiewać. Dziwiła mnie w nim ta powtarzalność. Jakby ciągle odzywały się te same stworzenia, ciągle tak samo.
Arot ruszył więc ruszyłam i ja. Po chwili ponownie się zatrzymał. Moim oczom ukazała się dziwna rzecz. To właśnie z niej dochodziły te dziwne dźwięki.
- Co to? - spytał Arot z wyraźnym zaskoczeniem. 
- Magnetofon. - odrzekłam ponuro  - Cud techniki ludzkiej mogący odtwarzać różne dźwięki. - dodałam 
Spojrzał na mnie ze strachem w oczach. 
- Myślisz, że to on wydawał te dźwięki i nie.ma tu żadnego stworzenia? - pyta
Nie zdążyłam nawet odpowiedzieć, gdy nagle z góry spadła na nas metalowa zagroda. Znaleźliśmy się w potrzasku. 

Arot?
Mam nadzieję, że nie masz mi za złe takiej zmiany akcji :p

Od Lilith - Cd. With Me

Niedługo będziemy dorośli. - pomyślałam z przerażeniem. Zawsze dorosłość wydawała mi się taka odległa, bo to jeszcze tyle czasu...Lecz niedługo stracimy przywilej nazywania się nastolatkami. Będziemy musieli określić nasze cele w życiu i oddzielić je od nieosiągalnych, źrebięcych marzeń. Powinnam się już kształcić, by potem wykonywać konkretny zawód. Żadne stanowisko jednak mi nie odpowiadało. Nie czułam powołania do żadnego z nich. Byłam tylko głupią małą klaczką.
Chciałabym mieć stanowisko, do którego pasowałabym idealnie. Nie lubię krwi ani wojen, nie potrafiłabym leczyć ani zapamiętać nazw tysięcy ziół, nie mogłabym opiekować się młodymi.
With Me chyba coś do mnie powiedział. Spojrzałam na niego spokojnie. Chyba mnie przeprosił. Nie powinien.
- Nic się nie stało. - wymamrotałam ze smutkiem w głosie.
- Sądząc po twoim tonie głosu coś się teraz dzieje. - stwierdził
- Myślę o przyszłości. O dorosłości. I o tym, że nie wiem kim zostanę. Nie nadaję się na żadne stanowisko. - odpowiedziałam mu.

With Me?

poniedziałek, 2 maja 2016

Od Dreamera CD Havana

Moje oczy zaświeciła jak dwie latarnie. Oczywiście, nie dosłownie, bo stać mnie na to, ale chodzi o to, że byłem zdziwiony - wręcz zdumiony - widokiem tych nieznanych mi jeszcze stworzeń. Słowa alfy również były pocieszające. W końcu, ktoś musi odkryć co kryje się w głębinach, a my mamy do tego wspaniałe warunki. Nagle zauważyłem coś w oddali i wręcz niekulturalnie wypłynąłem przed alfę.
~ Gdzie się tak spieszysz?
~ Kałamarnice...
Wskazałem głową. Były olbrzymie. Wreszcie zbliżyliśmy się do nich na tyle, by...zmieniły postać. Havana przelękła się, jednak ja nie wiedziałem o co chodzi.
~ To zmiennokształtni!
~ Są niebezpieczni, zgadłem?
Cofnąłem się. Kilka par oczu pod postacią już teraz koni wpatrywało się w nas.
~ Akurat ci tak, choć niektórzy nie są źli...
Tego właśnie się obawiałem. Bez słowa uciekaliśmy patrząc co jakiś czas jak rzucają na nas swoją magię. Wytworzyłem wokół nas tarczę ochronną.
~ Havano, musimy przerwać wycieczkę. Długo tak nie wytrzymam, a oni są nieugięci...
Dyszałem ciężko, był to wielki wysiłek. Jedno z bardziej wyczerpujących zaklęć. Zaraz znaleźliśmy się na lądzie. Cała magia puściła i mogliśmy oddychać wdychając powietrze - nie magiczne.
- Przepraszam...jeszcze to powtórzymy.
Uśmiechnąłem się słabo i opadłem na ziemię.
- Dreamer!
Przeraziła się alfa. Ja tymczasem straciłem dopływ powietrza. To pewnie ze zmęczenia. Straciłem przytomność.

***
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w jaskini. Ale to nie była moja jaskinia. Zdecydowanie nie. Blask ognia oślepił mnie chwilowo. Kiedy tylko udało mi się podnieść głowę podbiegła do mnie Havana. Spojrzała na mnie z troską i poprawiła koc leżący na mnie.
- Taki wielki ogier, a taki słaby...
Udało mi się wykrztusić. Spojrzałem w ziemię. Leżałem na kilku skórkach zwierzęcych, byłem też taką okryty.
- Nie mów tak...
Szepnęła alfa ze spokojem.
- Jak mnie tu przeniosłaś? Moce? Pomoc innych?

<Havana? Tjaaaaa... XD>

niedziela, 1 maja 2016

Od With Me CD Lilith

I nagle posmutniałem. To Ona mnie przepraszała? Nie miała prawdę mówiąc za co, ale cóż... Ja też powinienem to zrobić. W sumie, jesteśmy już niemalże dorośli. To takie żenujące, że musimy tak bardzo się zmienić...za niedługo mamy już te swoje trzy lata. Uznają nas już za dorosłych, choć nie możemy jeszcze robić niczego na własną rękę. Raczej niczego. Na przykład zakładać rodzin. Bo jesteśmy tylko zbuntowanymi nastolatkami. Przykre.
- Wiesz, to ja powinienem przeprosić...przepraszam.
Odezwałem się z westchnieniem, a te słowa z taką ciężkością wychodziły z moich chrap...
- Za co?
Zdziwiła się Lilith.
- No, za to, że jestem takim wariatem. Pewnie wolisz moją spokojniejszą odmianę...

<Lilith? W czerwcu dorastają razem z BM, pomyśl też o tym :) >

Alestria urodziła

Witamy w naszym gronie nowych, małych członków stada- Giselle i Fedona. Gratulujemy rodzicom i życzymy im jak i źrebakom wszystkiego dobrego C:
 
Giselle
 
Fedon