Spedzalem ten czas samotnie, źle mi było z innymi. Czułem się winny śmierci ojca i żałobie bliskich. Wiedziałem, że nie będę w końcu w stanie spojrzeć im w oczy. Odsunąłem się od nich. Zaniedbywałem naukę, zaniedbywałem sam siebie. Mało kiedy spałem. Wyglądalem jak wrak i tak też się czułem. Pragnąłem odejść, pragnąłem zostawić to wszystko.
Ale wiedziałem, że to znowu zrani dwie najważniejsze samice w moim życiu. Bałem się tego, że jeśli tu zostanę to w końcu się zabiję. Nie chciałem śmierci. Poprzez odejście rozumiałem opuszczenie tego miejsca. Dusiłem się tu, każdego ranka te tereny katowały mnie wspomnieniami. Nie chciałem umierać, chciałem żyć z dala od tego wszystkiego.
Byłem przygotowany na odejście. Gotowy do długiej wędrówki. Chciałem poznać świat a wspomnienia zostawić za sobą.
Zostały mi tylko rozmowy. Z alfą już takową odbyłem. Do matki planowałem zajrzeć nocą, którą zaplanowałem na odejście.
***
Nadeszła ta noc. Ciemna. Ostatnia ciemna noc tutaj. Następne też będą ciemne. Ale już nie tu.
Po drodze wchodzę do jaskini matki. Nie napotykam tam siostry, pewnie rozmawia z kimś ze stada. Mama śpi. Ciągle jeszcze nie doszła do siebie. Śpi. Nie powinien jej budzić. Skoro śpi spokojnie. Nie powinienem. Ostatnio ma problemy ze snem. Skoro jest spokojna to byłoby grzechem ją budzić.
Zbliżam się do niej ostrożnie by jej nie obudzić. Delikatnie ją przytulam i szepczę do ucha:
- Mamo, ja odchodzę. Kocham was.
Pewnie weźmie to za słowa w śnie.
Rano zrozumie.
Wychodzę z jaskini. Z oczu ciekną mi łzy.
Nie mam serca mówić tego siostrze, po prostu odejdę.
Po prostu odejdę.
Przyspieszam kroku. Zaczynam biec. Stąd niedaleko do granicy.
Odchodzę by stracić część siebie i zacząć od nowa.
Egoistyczne, ale lepiej niż się zabić.
Byłem przygotowany na odejście. Gotowy do długiej wędrówki. Chciałem poznać świat a wspomnienia zostawić za sobą.
Zostały mi tylko rozmowy. Z alfą już takową odbyłem. Do matki planowałem zajrzeć nocą, którą zaplanowałem na odejście.
***
Nadeszła ta noc. Ciemna. Ostatnia ciemna noc tutaj. Następne też będą ciemne. Ale już nie tu.
Po drodze wchodzę do jaskini matki. Nie napotykam tam siostry, pewnie rozmawia z kimś ze stada. Mama śpi. Ciągle jeszcze nie doszła do siebie. Śpi. Nie powinien jej budzić. Skoro śpi spokojnie. Nie powinienem. Ostatnio ma problemy ze snem. Skoro jest spokojna to byłoby grzechem ją budzić.
Zbliżam się do niej ostrożnie by jej nie obudzić. Delikatnie ją przytulam i szepczę do ucha:
- Mamo, ja odchodzę. Kocham was.
Pewnie weźmie to za słowa w śnie.
Rano zrozumie.
Wychodzę z jaskini. Z oczu ciekną mi łzy.
Nie mam serca mówić tego siostrze, po prostu odejdę.
Po prostu odejdę.
Przyspieszam kroku. Zaczynam biec. Stąd niedaleko do granicy.
Odchodzę by stracić część siebie i zacząć od nowa.
Egoistyczne, ale lepiej niż się zabić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz