Znowu zamknąłem się w sobie. Przestałem rozmawiać z innymi, powróciłem do samotnych wycieczek w głąb lasu, czasami Midway mi towarzyszyła. Oddaliliśmy się od siebie, nie rozmawiamy tak swobodnie i szczerze jak kiedyś. Nowa członkinia, o sierści białej jak śnieg i niewyczerpanej energii mnie dzisiaj uratowała. Miła odskocznia - w końcu z kimś porozmawiać, kto ciebie nie zna, ty jego też nie. Poznajemy się dopiero i to sprawia, że się odprężam. Uzna mnie za takiego, jakim się jej pokaże.
- Chyba pójdę już spać, zmęczona jestem - stwierdziła nagle moja nowa znajoma.
- Jest wcześnie, dopiero zaczyna się ściemniać - odparłem, patrząc na nią z politowaniem.
- Ale ja jestem zmęczona - upierała się.
Westchnąłem zrezygnowany. Z Midway bym chodził do ranka następnego dnia po terenach i zachwycał się wschodem słońca. Ale to nie jest Midway.
- Niech ci będzie, odprowadzę cię, śpiąca księżniczko - prychnąłem, trącając ją w bok.
Wyjątkowo nie odpowiedziała, po prostu ruszyła w kierunku swojej jaskini, a ja dopiero teraz odkryłem, że wcześniej się jej nie spytałem gdzie ona leży.
- Powiedz coś o sobie - zagaiłem, chcąc przerwać krępującą ciszę.
(Ida?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz