Spacerowałem po lesie, pogrążony we własnych myślach. Sinee widząc mnie w takim stanie pewnie znowu nie mogłaby powstrzymać śmiechu.
- Dyzio Marzyciel! - zawołała na mój widok kilka dni temu, gdy omal nie wpadłem na drzewo - Oj, Roy, Roy, ile ty masz lat, żeby tak często chodzić z głową w chmurach?
- Wiek to tylko liczba! - prychnąłem siląc się na dość realistyczne oburzenie. - Poza tym kto jak kto, ale ty chyba nie powinnaś zwracać mi na to uwagi?
Klacz uśmiechnęła się i przewróciła oczami.
- Mama mówiła, że z takim podejściem do życia to ty sobie...
- Ej, ej, co było to było! Poza tym wcale nie mam problemu ze znalezieniem towarzystwa.
Saneira chciała jeszcze coś dodać, jednak spod lasu wyłoniły się dwie końskie sylwetki wołające ją po imieniu.
- No idź, idź. I nie martw się o mnie - nie narzekam na brak towarzystwa.
Przez chwile zdawało mi się, że na jej pysku pojawiła się troska. Tylko przez chwilę.
Zostałem sam, co było doskonałą okazją do przeanalizowania swoich słów. To, co powiedziałem w rozmowie z siostrą nie było do końca prawdą. W starym stadzie miałem stałą grupę przyjaciół, tu zaś jedynie znajomych z pracy, większość koni znałem z imienia i na tym się kończyło, nie zawierałem bliższych znajomości.
Dziś znowu wolnym krokiem spacerowałem po lesie. Zima...to w sumie...
Poczułem mocne uderzenie w bok. Kiedy się otrząsnąłem zobaczyłem obok siebie małego, srokatego konika, a kilka kroków za nim klacz, zapewne matkę.
Uśmiechnąłem się przyjaźnie na widok małego, dopiero potem widząc niepokój jego matki. Zdawało się, że obawia się mojej reakcji.
Zupełnie niepotrzebnie. Uwielbiam źrebaki i na widok tego ogierka nie mogłem powstrzymać ciepłego uśmiechu.
- Przepraszam za niego - mruknęła klacz. Niepewnie, aczkolwiek było w jej głosie coś, co dawało mi do zrozumienia, że mam do czynienia z silną osobowością.
- Ależ nic nie szkodzi - odparłem - to właściwie moja wina. Powinienem uważać gdzie chodzę i częściej patrzyć pod nogi. Jestem Royal, wybacz mi pytanie, ale zdaje się, że jesteście nowi? Nigdy was tu nie widziałem...
< Niamh?>
Wybacz nijakość tego opowiadania i przede wszystkim - bardzo przepraszam Cię, że musiałaś czekać na odpowiedź tak długo.
Nie ma o czym mówić.
OdpowiedzUsuń