-To teraz postaramy się, aby już nigdy tak nie było.- zadecydowałam stanowczo.
-Sądzisz, że ktoś oprócz Ciebie, mógłby się zainteresować kimś takim jak ja?
Nim zdążyłam odpowiedzieć, ktoś zapukał do drzwi mojej jaskini, a chwilę potem dało się słyszeć głos Rothen'a:
-Jest tu kto?
Spojrzałam szybko na Odium'a, który wpatrywał się lekko niepewnym wzrokiem w miejsce, z którego dochodził dźwięk.
-Spokojnie.- rzuciłam szybko do niego.- Akurat ten ogier nie widzi świata poza swoją ukochaną Heaven, więc pewnie nawet nie zwróci na Ciebie większej uwagi.
Samiec uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i cofnął jeszcze bardziej w głąb mojego mieszkania. Ja zaś zawołałam:
-Jasne!
Po chwili przede mną pojawił się ciemnobrązowy koń.
-Witaj, Vendelo.
-Miło mi Cię widzieć.- odparłam.- Co Cię tu sprowadza?
-Wydaje mi się, że coś stało mi się w lewe kopyto.- wyjaśnił i podniósł je, a ja przyjrzałam mu się uważnie, po czym stwierdziłam.- Musiałeś wejść w jakieś kolczaste rośliny, bo jest całe poranione.
Po tych słowach podeszłam do jednego z koszy i wyjęłam z niego tubkę maści, którą podałam memu pacjentowi, mówiąc.- Masz je tym smarować dwa razy na dzień i powinno się zagoić.
-Dziękuję.- powiedział i zaczął się oddalać, ale ja go zatrzymałam:
-Przyjdź do mnie na wizytę kontrolną za trzy tygodnie.
-Będę pamiętał.- zapewnił mnie i odszedł w swoją stronę.
<Odium? Nic się nie stało.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz