-Nie musisz mnie nawet namawiać droga Pani- ukłoniłem głowę lekko- To mam... pewną propozycję- wyszczerzyłem się zadowolony.
-Tak? Jaką?- spytała widocznie zaintrygowana.
-Więc tak... oto mój genialny plan- wewnętrzny głos krzyczał, że to będzie kolejny z moich planów, który doprowadzi albo do "zrujnowania" psychiki kolejnej osoby albo kolejnymi połamanymi żebrami i tym podobne, ale jak to w moim zwyczaju, totalnie zignorowałem przeczucia wewnętrzne oraz instynkt samozachowawczy i przeszedłem do rzeczy- Więc tak... szukamy jakiegoś źrebaka, obojętnie jakiego, byleby był chętny do zabawy. On prowadzi nas do takiego miejsca gdzie żaden inny koń, dorosły, raczej się nie zapuszczał. Potem zbieramy dodatkowe osoby i bawimy się w poszukiwania skarbów. Najpierw jednak trzeba znaleźć to miejsce- przystanąłem, bo podczas tej długiej wypowiedzi krążyłem w kółku- To jak? Podoba ci się moja propozycja?
Klacz zastanowiła się.
-A! I jeszcze coś... Potem zwiedzimy kolejne miejsce. Jeszcze nie wiem jakie, ale spontanicznie coś na pewno przyjdzie mi do głowy- pokiwałem łbem z pozytywnym nastawieniem.
Lilith?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz