piątek, 16 września 2016

Od Tommen'a cd. Lilith

Spojrzałem na Lilith, a następnie przeniosłem swój wzrok w stronę jej jaskini. Była znacznie mniejsza od mojej. Promienie księżyca przebijały się przez rozkołysane korony drzew, a powietrze stało się znacznie chłodniejsze. Wiedziałem, że powinienem wracać do swojej jaskini.
- Nie, to wszystko na dzisiaj - mówię parząc klaczy w oczy. Powoli się obracam i ruszam w swoją stronę. - Tak w ogóle, nie ma za co - dodaję nieco urażony, ponieważ oczekiwałem chociaż słowa "dziękuję". Jak widać nie jestem jedynym koniem, któremu nie przychodzi to z łatwością.

***

Delikatne promienie słońca zaczęły powoli wdzierać się do mojej jaskini. Z trudem przyszło mi otworzenie oczu. Nie mogę zaliczyć tej nocy do najlepszej w moim życiu. Miałem ogromne problemy, żeby zasnąć. Moje myśli krążyły w zupełnie złym kierunku.
Pierwszą czynnością, którą postanowiłem wykonać dzisiejszego dnia było zjedzenie czegoś innego niż trawy. Wiedziałem, że niedaleko polany rosną drzewa, na których można znaleźć najpiękniejsze jabłka jakie się kiedykolwiek widziało. Ruszyłem w tamtym kierunku. Moje myśli cały czas wędrowały do wczorajszego dnia. Był to zdecydowanie niezapomniany czas, chociaż niektóre aspekty z chęcią wyrzuciłbym z pamięci. Nie wiedziałem kim była Lilith, co tu robi, dlaczego jest taka, a nie inna, ale to nie były pytania, na które chciałbym znać odpowiedź. Największą zagadką był dla mnie fakt, że od wczorajszego wieczora nie mogłem przestać o nie myśleć. Chciałem się więcej dowiedzieć o jej życiu oraz na temat jej samej. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wejdę w żadną więź emocjonalną z klaczą i postanowiłem trzymać się tej obietnicy.
- Cześć Mav - odparłem widząc przed sobą rudego ogiera. Był to jeden z nielicznych koni, z którymi faktycznie rozmawiałem. Poznaliśmy się niedawno, jednak szybko stał się on moim dobrym kolegą.
- Wyglądasz fatalnie - odburknął w odpowiedzi, po czym przeniósł swój wzrok z powrotem na jabłko, które jak przypuszczałem zerwał wcześniej. Postanowiłem do niego dołączyć, jednak po krótkiej chwili coś odwróciło moją uwagę. W oddali zobaczyłem znajomą mi już czarną postać. Była to zdecydowanie Lilith. Stała między drzewami i wydawało się, że czegoś szuka.
- Znasz ją? - zapytał Maven pokazując głową w stronę lasu.
- Można tak powiedzieć - odburknąłem, ponieważ nie chciałem się dzielić z nim pewnymi aspektami mojego życia.
- Założę się, że ona nie poleci na twoje sztuczki, jest na to za mądra - powiedział nagle patrząc na mnie z szyderczym uśmiechem. Nienawidziłem, kiedy rzucano mi wyzwanie, ponieważ moja dumna nie pozwalała mi odmówić.
- Zakład - odparłem wyniośle patrząc na ogiera. W odpowiedzi usłyszałem jedynie krótki pomruk.

- Lilith - zawołałem podchodząc do klaczy, która cały czas stała w tym samym miejscu. Spojrzała na mnie szybko, jakby chciała ocenić, czy jestem wrogiem. - Robisz coś dzisiaj? - zapytałem szybko. Klacz wydawała się zdziwiona moją odpowiedzią, ja natomiast stałem z szerokim uśmiechem.

<Lilith?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz