Zlustrowałam ogiera chłodnym wzrokiem. Wyglądał bardzo źle, ale nie krył zaskoczenia. A co, myślał, że tak po prostu go zostawię? Tak, żeby wykrwawił się lub został posiłkiem paru wilków? Ostatnio wilki czaiły się w wielu miejscach. Nie zdziwiłabym się gdyby chciałby go zjeść toteż wolałam mu pomóc.
Akt miłosierdzia.
- Proszę, With Me. - odpowiadam spokojnym głosem.
Poszedł już, pewnie do lekarza. Zamierzam go później odwiedzić, może za parę dni, gdy poczuje się lepiej.
Moja jaskinia... Patrzę na swój azyl. Jest pusta, tak mi smutno, gdy w niej przebywam. Przypomina mi to, te wszystkie smutne noce, gdy płakałam z tęsknoty za With Me...
Już dość późno. Może dlatego właśnie kładę się i szybko zasypiam.
***
Rano, po szybkim śniadaniu wybiegam z jaskini. Nie jestem jeszcze do końca przytomna. Ale muszę, po prostu muszę wiedzieć co z With Me.
Szybko znajduję go, skubiącego trawę przed jaskinią medyków. Mam bardzo zamyślony wyraz pyska. Przebiega mi od razu przez myśl, że wyrósł na przystojnego ogiera.
- A, tu jesteś. Widzę, że już Ci lepiej. - staram się mówić chłodnym głosem, choć cieszę się, że wygląda lepiej.
- Martwiłaś się? - pyta.
Przewracam oczami.
- Gdyby nie ja, pewnie byś nie żył. To chyba normalne, że chciałam sprawdzić, czy dalej żyjesz. - prycham.
Choć ma rację: martwiłam się. Ale nie przyznam się do tego.
With Me?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz