Minęło już bardzo dużo czasu. Dzieci moje i Kiary były już niemalże dorosłe - osiągnęły już wiek młodzieńczy. Zazdrościłem im tego; oni poznawali świat podczas gdy ja harowałem od rana do nocy. Nie miałem nawet czasu dla mojej ukochanej. Bałem się, że poczuje się zaniedbana i odrzucona, ale nie mogę tak po prostu przestać pracować. Naraziłbym się na wydalenie ze stada.
Udało mi się wyprosić znajomą z pracy, by wzięła ode mnie zmianę. W czasie tych paru godzin zamierzałem zobaczyć się z Kiarą. Tak okropnie za nią tęskniłem!
Znalazłem ją tuż przy Leśnych Wydmach. Ukochana stała ze wzrokiem wbitym w dal. Wydawała się nieobecna...
- Kiara! - zawołałem.
Oj, jak mi jej brakowało! Podbiegłem do niej i z uśmiechem przytuliłem się do niej.
- O...Jesteś. - bardziej powiedziała niż spytała. W jej głosie mogłem wyczuć delikatną złość.
- Tak. Jestem. - odpowiadam krótko.
- Jakim cudem jesteś, skoro zwykle Cię nie ma? - prychnęła.
Zaczęło się.
- Przecież wiesz, że praca zabiera dużo czasu! Muszę pracować, bo mnie wywalą! - staram się bronić choć chyba na marne. Jest zła, bardzo zła.
- Chyba nie aż tyle. Prawie się nie widujemy. - Kiara kontynuuje atak.
- I chcę to zmienić. - odzywam się zdecydowanym głosem.
Kiara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz