Uśmiecham się szeroko, widząc, że humor przyjaciela wrócił. Trącam go bokiem, posyłając mu uszczęśliwione spojrzenie i powoli ruszam na przód. Altair rusza za mną, śmiejąc się pod nosem.
W sumie nigdy nie było mnie trudno rozweselić. Wszystkie moje smutki, zazwyczaj z kompletnie błahych powodów, znikały równie szybko, co się pojawiały, co zapewniło mi opinię wiecznie radosnej. Gdy dorosłam, nauczyłam się nieco panować nad swoimi humorkami, jednak nie wyrosłam z optymistycznego poglądu na świat. Lubię to w sobie, fakt, że do szczęścia niewiele mi brakuje, wystarczy jeden uśmiech i wszystko nagle staje się bardziej kolorowe.
- Trzeba chyba powoli wracać - z zamyślenia wyrywa mnie głos Altaira, który musiał zdanie powtórzyć kilka razy, abym usłyszała.
Patrzę na horyzont, na powoli zachodzące słońce, nadchodzącą ciemność i dochodzę do wniosku, że przyjaciel rzeczywiście ma racje. Pora wracać do jaskiń.
- Tak, chyba masz rację.
Altair posyła mi zdumione spojrzenie, jakbym spadła z drzewa.
- Co się tak patrzysz? - patrzę na niego
- Chyba po raz pierwszy się ze mną zgodziłaś. A poza tym, byłem niemal pewien, że nagle wyskoczysz z kolejnym głupim pomysłem, który przedstawisz tak, że wyda mi się wyjątkowo atrakcyjny i się zgodzę. A ty ponownie mnie zaskakujesz i się ze mną zgadzasz. Żebyśmy spokojnie bez przygód wrócili do stada.
- Taa... Coś chyba jest nie tak... - zamyślam się nad słowa ogiera
(Altair? nie chciało mi się pisać już końcówki, więc zostawiam tobie xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz