Rozmawiałem z Havaną, która radziła mi to. Mówiła, że żyję wśród zbyt dużych wspomnień, choć ona sama posiada wiele rzeczy po moim ojcu, a jej byłym partnerze. Ojciec... słowo mi tak odległe. Mojej matki nie ma już niemal rok, a ja nadal czasem staję wpatrując się w ścianę gdzie po raz pierwszy zasłabła gdy byłem małym dzieckiem. Tylko Havanę traktuję jak kogoś mi bliższego. Nie jest ze mną spokrewniona, lecz zrodziła się między nami coś w rodzaju podobieństwa.
Otrząsnąłem się z zamyślenia i ruszyłem przed siebie w stronę Mglistego Bluszczolasu. Nie wiem właściwie po co tam idę. Do jedzenia to raczej niczego nie znajdę. Jednakże gdy wchodzę czuję czyjąś obecność. Dopiero po kilometrze stępa zauważam sylwetkę konia. Zatrzymałem się z zamiarem zawrócenia. Po co tak właściwie tutaj przyszedłem? Jednak przez nieuwagę stanąłem na suchej gałęzi. Mogłem się domyślić, że ogier usłyszał mnie. Postanowiłem zadać pytanie. Dzisiaj chyba nie jestem sobą.
-Kim jesteś?- spojrzałem się spod byka.
Ogier odwraca się i przedstawia, od razu wyjaśniając. Pokiwałem głową nie odpowiadając. Spojrzałem w bok, gdzie las był nieco mniej gęsty.
-A ty?- poczułem na sobie jego spojrzenie.
Z powrotem spoglądam na niego.
-Javier- odpowiedziałem krótko i znów odwróciłem głowę.
Contesimo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz